sobota, 14 stycznia 2012

Zgnilec




Nowy rok nie zaczął się dobrze. Po grudniowym lenistwie/odpoczynku, a także dość przymusowym „nie graniu” za wiele w Inwazję, myślałem, że odcinając metkę tego, co stare, przyjdzie mobilizacja. Wiadomo, planów i pomysłów wiele. Ciężej zasiąść do tego, szczególnie, że co chwila wypada coś, co przesuwa dalej i dalej zamierzone koncepty. Widać nie spodobało się to ojczulkowi Nurgle, postanowił pokarać mnie za owe nieróbstwo…jeszcze większym lenistwem opisanym na kwitku „L4”. Co prawda, jego błogosławieństwo, pozwoliło mi jeszcze, tuż przed wykluciem się choroby na maksa; ugrać to i owo w Zabrzu, jednak cena, jaką miałem zapłacić za bratanie się z niewiernymi elfami degeneratami okazała się wielka. Mam nadzieję, że nie będę musiał teraz znowu robić tej przeklętej talii na Disease'ach.

Tak, więc siedzę sobie, nie mogąc za wiele otwierać schorowanej japy, w robocie zaległości rosną szybciej niż pleśń na ścianach w świątyniach Nieczystego, na karty pójść ni jak, trzy antybiotyki pobłogosławione Kometą Sigmara (Rutinoscorbin) młócą mój układ pokarmowy i nie tylko. Żyć nie umierać. Coś jednak trzeba robić, kiedy siły wracają, zabrałem się, więc, nabazgrać coś niemądrego jak zwykle, zważywszy, że nasz przyjaciel Teo, ma również jakieś zatargi z potęgami, skoro mu tam stronę ciągle wywracają.

Co się dzieje, więc w Inwazji ostatnimi czasy? Okiem obserwatora (mam nadzieję, że nieopuszczającym jeszcze mojego oczodołu…) Nie jest chyba źle. Wiadomo, zawsze tam ktoś ponarzeka, ale ja muszę to powiedzieć szczerze, jestem dość zadowolony. Pewnie to już banał, ale takiego poziomu zróżnicowania i balansu nie było jeszcze w tej grze. Nie mam zamiaru się oczywiście zachwycać i wychwalać, bo sporo rzeczy mimo wszystko gryzie nas jeszcze. No, ale jak to w nowy rok, idziemy ku dobremu. Chwilowa słabość Imperium, wrzuciła na piedestał DE, którym dorównują Orki i Chaos. Ogólnie Order będący nieco w odwrocie ma i tak sporo do powiedzenia, Dwarfy wciąż mogą postraszyć kilkoma combo i kontrolnymi buildami. Szeroko niedoceniane He, na pierwsze miejsca może nie stać, ale są takim typem talii, która zagraża tym deckom, które z pozoru niczego się nie boją. Nie można tu nie wspomnieć o dzielnej postawie i krucjacie Adhana, który pomimo całego swojego paplania na forum, (owszem zabawne, ale co za dużo to wiadomo), nauczył się świetnie grać Złociutkimi i pokazał, że może wygrać z każdym.

Krasnoludzki dodatek, szumnie okrzykiwany „Matką dalszych kombosów” – niekoniecznie się takim stał, choć powinien. Pytanie tylko, czy tylu osobom zechce się tym grać? Czy nie ma nic ciekawszego? Czy na przykład Runy nie są o wiele fajniejszym pomysłem? Od dawna kurzący się w pudełku z crapem Runesmith Apprentice, nagle może urosnąć do jednej z najlepiej dociągających kart w grze (o ile nie najlepszej). Owszem, Mineshaft Engineer jest staruszkiem kręcącym pornosy dla długobrodych, ale nie jestem przekonany, czy wiele osób odważy się nim grać. Wczoraj przeszła mnie myśl, żeby zrzucać nim talię ze spellami i wstawiać smoki za darmo. No tak, tego typu pomysłów mam ze dwa-trzy dziennie nawet. Lore Seeker i Teller of Tales, to kolejni dwaj panowie, z dziwnym, nieobliczalnym potencjałem. Ale, czy na to wszystko znajdzie się miejsce? Czy gracze krasno ludzcy nie są raczej spragnienie jakiejś działającej konwencjonalnej talii? Ja bym był.

Tak przy okazji jeszcze, trzeba wspomnieć o neutralach, które są bardzo mocne i obiecujące. Co prawda w Zabrzu Paranoja nie zadziałała, i w niewielu taliach zadziała, ale, kiedy już powstanie na tyle wredna neutralna w większości talia kontrolna, wówczas może jeszcze pójść w pięty. Building Plans, podobnie, choć już teraz pokusiłbym się o ich używanie w mocno nastawionych na suporty kontrolkach, gdzie pierwszoturowy 1 kasy, czasem ciężko wydać, a tak, dodatkowy Draw 2 kart? Albo jeszcze Warpstone’a? Jak dla mnie deal. Nikt też nie wspomina o dość interesującej taktyce, wymagającej, co prawda obecności Lizardów (no, ale kilku całkiem dobrych nie trudno znaleźć). Taktyka za to, może się okazać srebrną kulą w okresach, gdzie dominowały będą Comba lub inne talie „powtarzające” jakąś sekwencję. Jak by nie mówić, Cube of Darkness anuluje większość istniejących combo-złożeń. Na koniec jeszcze słówko zza grobu. Zombie Dragon powraca by ratować honor swego gatunku…

Co z tym wszystkim dalej? Ano, tylko lepiej. Zbliża się dodatek dla DE, gdzie ujrzymy kilka kart, których nie chcielibyśmy ujrzeć, ale większość i tak będzie pewnie zbyt szybko oceniona, zanim okaże się, że panika nie jest potrzebna. Powoli uspokajam się nawet do tej zrzucającej 2 karty i wracającej na górę. Bez dwóch zdań, jest w tym opcja na win, ale z drugiej strony. Hmmm..Jak by nie było, Destro zawsze ma Entropy: D I tak pewnie po dodatku dla Imperium, wredni ludzie powrócą na salony i pokażą zarówno ciemnym jak i oświeconym elfom, jak to się robi w Starym Świecie.

Jeszcze dalej? Liga Wrocławka ruszyła, ja nawet w peletonie nie jestem, nawet przy podawaniu ręczników...MaKaBrA. No dobra, jak już się trochę uspokoi, wszyscy będą czekać na nowiusieńki super cykl, nowe Legendy, Artefakty i inne dziwne rzeczy, z których żadna z zapowiedzianych dotychczas nie okazała się lipą i żałością. Nowa mechanika Artefaktów wesprze nie do końca docenianych Herosów i nie do końca poznane jeszcze Legendy. Myślę też, że sporo osób ucieszy się z jednoczesnego wzmocnienia istniejących mechanik, a także rozwinięcie kilku nowych, kluczowych konceptów, co znacznie zróżnicuje nam style gry i da jeszcze więcej możliwości deckbuildingu.
Do tego sezon Regionalsów, już startujący w Krakowie, poprzez Toruń i Wrocław tej wiosny. Się działo będzie, że sam powoli złapałem bakcyla, to pewnie na uspokojenie pójdę zaraz sobie talię na Savage zrobić (to zawsze ostudza zapał). Ej, ale jak by Chakax działał na siebie i w ogóle jak by działał, to dawaaaaaj, jeszcze Skink, Spawn i Salamandra, wszystko lecie z Blessed Spawning i bezcenna mina przeciwnika.

Tak, ale czas by kończyć, pora na moją dziadkową papkę witaminową (zamiast obiadu/kolacji). Ładny editorial wyszedł, powiem jeszcze, żeby większe współczucie na mój adres szło, że Blood Bowl jest całkiem zajebisty i niestety durnymi ludźmi dostałem dziś mocno w dupę. (Bo Szczury oszukują mamo!!! ). 



p.s. Wiem, że spam robię, ale jakoś się odrdzewieć trzeba, nie? Jak by co, to nowe wpisy wbiją tu do końca weekendu, także jak ktoś nie miał co czytać, to będzie mógł sobie oczy wypatrzeć...

pozdr

1 komentarz:

  1. No wiesz czuję się mocno urażona wraz ze szczurzą gromadą, że tak szumna wygrana obeszła się bez nazwiska menadżera prowadzącego!

    Ale niech Ci będzie 3:2 to i tak niezły wynik jak na Ciebie, hyhy - mer

    OdpowiedzUsuń