piątek, 14 czerwca 2013

W knajpie siedzą; Elf, Lizardman, Zombie oraz Szczur...Hidden Kingdoms spojrzenie wstecz.



Witam ponownie, przy okazji dość spontanicznego wpisu, o zapowiedzianej niedawno ekspansji - Hidden Kingdoms, czy też Ukryte Królestwa, jak kto woli. Zajawka wywołała sporo pozytywnych emocji i komentarzy, czego zresztą można się było spodziewać, bo czegóż innego moglibyśmy sobie życzyć, jak nie wyjęcia z klasera wszystkich tych biednych kart neutralnych i zagrania w końcu, wcale nie uboższymi w historię i "zajebistość" rasami. Ładnie się to wszystko klaruje, bowiem Kataklizm już blisko, coraz bliżej, wprowadzi całkowicie nowe doświadczenie gry, na poziomie mechaniki, budowania talii i zapewni inne niż dotychczas wrażenia + wprowadzi mnóstwo nowych kart do gry, tak duel jak i multi. Potem (choć zapewne koło Gwiazdki jak pójdzie dobrze: ), dostaniemy zgoła inny dodatek, ale znów rewolucyjny! Cztery nowe stolice, praktycznie nowe rasy (łączące w sobie unikalne mechaniki oraz ciekawe możliwości). Skaveny wychyną spod miast Imperium, by truć, niszczyć i zalewać wrogów falą szczurzego roju. Nieumarli, dowodzeni przez samego Vlada von Carsteina, posieją strach i śmierć wśród swoich wrogów, a potem...dołączą ich do swoich szeregów zapewne. Z dżungli odległej Lustrii, Jaszczuroludzie, pod wodza swojego generała i magów-kapłanów, ustalą krwawe rządy bezlitosnej siły i agresywnej magii. Leśne Elfy, skryte głęboko w prastarym lesie Athel Loren, zgotują marny koniec każdemu, kto zechce podnieść rękę na ich enklawę.

Szykują się w tym roku, dwa rewelacyjne zwroty akcji w Starym Świecie, a nie zapominajmy, że już zapowiedziano, iż Hidden Kingdoms, oczywiście rozwiną też "stare" frakcje, w kierunku multi-rasowych talii. Ile interesujących kombinacji może powstać, kiedy dominacja mono talii zostanie przełamana, ile też ciekawych konstrukcji zapewni każda z Neutralnych stolic, w połączeniu z trzema różnymi rasami ze swojej strony! Powiem tylko; będzie się działo. I choć przyjdzie nam jeszcze sporo poczekać, z pewnością, każdy "sneak peak" nowej ekspansji, będzie gorąco wyczekiwany i komentowany. Zresztą w tej chwili już pokazano niemało.


Przy okazji całego zamieszania z HK, z sentymentem zajrzałem do klasera z Neutralnymi kartami. Komentarze na temat tych powyżej, spokojnie można przeczytać/rozwinąć na forum. Jednak, co myślicie o "wskrzeszaniu" starych kart? Która frakcja ma w tej chwili najwięcej pewniaków, a która będzie potrzebowała cudu, by w ogóle osiągnąć coś na turniejach. Znamy specjalne zdolności poszczególnych stolic, to sporo nam mówi o strategii gry, jaką przyjmą Neutralni. Może jakieś karty w końcu zostaną odkopane z głębokiej dup...otchłani? I najważniejsze:, Co z SAVAGEM???? Co z DZIKOŚCIĄ panie i panowie!!? Poniżej kilka moich luźnych typów:


LIZARDMEN
- Kroxigor jest nie do odratowania...

- Stolica: After an attack against you is resolved, deal 1 uncancellable damage to a unit that participated in the attack. (Po rozstrzygnięciu ataku wymierzonego w ciebie, zadaj 1 nieanulowalne obrażenie jednostce, która brała udział w tym ataku.)

Pytanie tylko; czy Scout/Raider zginie nim przyniesie korzyści? Z jednej strony wygląda na to, że zginie, ale najpierw zrobi Zwiad/Złupi kasę... "After attack is resolved" rozumiem, że po zakończeniu ataku, a wtedy już jednostka uznawana jest, że przeżyła, a zaraz po zadaniu ran i zniszczeniu/zabiciu tego, co ma być zniszczone/zabite, faza się kończy. JEDNAK, jeśli weźmiemy pod uwagę, że po zadaniu obrażeń i zaaplikowaniu wszelkich konsekwencji, owszem jednostka żyje nadal, ALE w tym momencie, zanim faza dobiegnie końca, zabija ją abilitka Jaszczurów - to nie przeżyje combatu -> nie da korzyści. Jeśli tak by miało być, to zdolność Lizardmen jest rewelacyjna, pomijając już jej "synergię" z innymi kartami, wpływ defensywny na grę itd.

- Lizardmeni, mają mnóstwo, crapu, wliczając w to grube jednostki oraz idiotyczne taktyki. Ciężko im będzie rywalizować, jeśli nie dostaną jakiegoś kręgosłupa ekonomicznego.

- Jeśli powyższy problem zostanie rozwiązany, ich mid game jednostki są bardzo silne. Potrafią być trochę jak Chaos, tylko w Orderze. Chakax, Itzl, Skink of Sotek, Deadly Salamander to na prawdę dobre jednostki kontrolne, co w parze z naporową legendą, może być ciekawe.

- Trinkets of Gold!! Nareszcie!!! (pamiętacie, że nie są unikalne?)

- Born Predators (razem z Danse Macabre) ma szansę stać się jednym z najlepszych removali w grze...

- Pytanie ostatnie, ale najważniejsze, czy Savage odżyje, czy też pomachamy mu z nostalgią i zapomnimy o sprawie? Napisali niby, że coś będzie...Tylko, na jakim poziomie?


UNDEAD
- Nieumarli, rzecz jasna, już teraz są dobrzy, choć rozbici po rożnych buildach. Nie wiele wszakże brakuje im do samodzielnego buildu. Mają sporo dobrych jednostek kontrolnych (Blood Dragon! Wight Lord), agresję(Nietoperze!), świetne support (Burial Mound i Drakenhof) + Mannfreda, który robi po trochu wszystkiego, removal w Taktyce(Macabre) plus Raise Dead. Wiedząc tyle, co teraz, typowałbym ich i Skavenów na faworytów, jeśli chodzi o siłę frakcji (chyba nawet nieco wyżej niż Szczury).

- Stolica: After determining the first player during Setup, discard the top 5 cards of your deck. (Po wyłonieniu gracza zaczynającego, zrzuć 5 wierzchnich kart swojej talii na stos kart odrzuconych.)

EeeeNnnD Tiiimeeeeessss!!! Z szeregu wystąp!

No będą jaja, Zombie Dragon i co tylko wam się wymarzy, w totalnie zakręconej talii - nawet Jarząbek by to potwierdził. Dodatkowo to zrzucanie w niczym nie przeszkodzi, bo Vlad wchodzi z grobu i wygrywa czasem gry, a jak nie, to dzwoni po Corpse Cart! Dance Macabre, może też zyskać na mocy, gorzej jak spadnie przed grą : ) Generalnie aż mnie nosi, jak pomyślę o taliach grających bardziej discardem niż ręką/talią.

Co do "wszyscy wiedzą, jakiego" comba z Summonsem, ok, może się udać i jest odrobinę z dupy. Czy będzie kandydatem na dywanik designerski? Ciężko stwierdzić, bo do tego czasu może się tyle wydarzyć, że generalnie bez sensu dyskusja na tym etapie.

- A może Spirit Host, stanie się nowym Rodrickiem/Mind Killerem? : >

- Burial Mound, "poniża" nawet Carsteinów, ale ci się nie obrażają i wychodzą taniej...

- Gaze of Nagash, ma szansę zrobić wielką karierę i zdobyć ohydną niesławę wśród przeciwników, jeśli pojawi się więcej, grywalnych wampirów.

- Zapowiedziany Dark Acolyte (Wampir!), wygląda bardzo przyjemnie, może się spoko zazębiać z Mannfredem np


SKAVEN
- Corruption Cycle, znów sprzeda parę swoich "crap-one copy-they cheated me" dodatków! Pewnie walają się jeszcze po magazynach.

- Szczury świętowały swoje zwycięstwa, póki zły Hekatron (a potem Arka) nie zburzyły ich śliskich, szczurkowych snów o potędze i masdamerze. Nie zmienia to faktu, ze stanowią niesamowity potencjał ofensywny i mają sporo mocnych i potencjalnie mocnych kart.

- Stolica: You have 2 Power in both your KG and Q zones. Lower the cost of the first Skaven unit you play into your battlefield each turn by 1. (Masz 2 Siły w Królestwie i Misji. W każdej turze, obniż o 1; koszt pierwszego Skavena zagranego do Pola Bitwy.

Nieźle, dwa dociągu przez całą grę! Kto by się spodziewał? Choć, z drugiej strony, nie zagramy kochanego Screaming Bell w pierwszej, a Chittering Horde i tak robi nam dociąg stulecia. Jakkolwiek, teoretyczna stolica o statach 3-2 robi wrażenie i na prawdę może narzucić szaleńcze tempo...

- Więcej Skavenów oznacza głośniejszy DZWON, jeszcze bardziej zabójczego Deathmastera, i jeszcze mocniej bijącego Greyseera. Mechanika bazująca na ilości Skavenów tylko rozkwitnie. Oby nie wybuchła: )

- Pytanie, co z tematem spaczających się Skavenów, starym Rat Ogrem i czy "For us the Bell Tolls" będzie kiedykolwiek coś warte??

- Można będzie zagrać Clan Eshin Mutanta za 5!!! (Swoją droga nie śmiejcie się z kolesia, abilitka ma potencjał!)

- Skavenslaves idą na mój typ "best crap ever"

-Death in the Shadows może wyrosnąć na kolejną bardzo efektywną taktykę usuwającą jednostki, szczególnie w turze przeciwnika (to już trzecia po dwóch powyższych... myślę, że to całkiem sporo i może spowodować interesujące zmiany w sposobie gry).

- Chittering Horde, przy założeniu CAŁEGO niemal decka Skaveńskiego, będzie..hmm....Niedorzecznie OP?

- Jeszcze jedno, teoretycznie; wejście agresywnych Skavenów do gry turniejowej, zmieni kompletnie nie tylko meta, ale też cały deckbuilding Inwazyjny.


WOOD ELVES
- Stolica: After determining the first player during Setup, place 1 card from the top of your deck into each zone as a development (start with the KG zone, then BF zone, and finally the Q zone. (Po wyłonieniu gracza zaczynającego, umieść w formie rozwinięcia, po jednej karcie z wierzchu swojej talii, w każdej z trzech stref (poczynając na Królestwie, przez Pole Bitwy, a na Misji kończąc).

A więc motyw uber developek zostanie pociągnięty. Nieźle, zwłaszcza, że otwiera to drogę do grania dwoma, a nawet trzema kartami ze "świętej trójcy" Core Seta: Pielgrzymką, Innowacją i Burn it Downem. I - serio, to może nie być śmieszne. Zwłaszcza Innowacja i Pierwszoturowy Burn it Down. Ze wszystkich czterech zdolności stolic, ta, podoba mi się najbardziej, otwiera dziesiątki możliwości i synergii dla Leśnych Elfów, które w końcu, pograją coś swojego, w odróżnieniu od roli sporadycznych statystów jak dotychczas. (Chaos chyba będzie bolał : /.

- Było by rewelacyjnie, gdyby jakiś ratunek przyszedł dla Forest Spiritów, które to mają rewelacyjną zdolność (zamiana tymczasowa w rozwinięcie), jednak zbyt drogą, a ich statystyki/koszt, nie pomagają wcale - przez co są martwymi kartami, z mega zajebistym fluffem.

- Talismanic Tatoos może stać się świetnym attachmentem, szczególnie do naporu, ale też z opcją na ekonomię.

- Jak by ktoś się bał pomyśleć, to z taką ilością developek, WE też mogą sobie pozwolić na End Times : ) -> Kindred of Laith-Kourn (i to pewnie jego jedyne zastosowanie, prócz hipsterskich kombinacji z Krasnoludami czy combo leczeniem z kosmosu : D Hmm..chyba, że by go wytatuować...

- Czy ktoś jeszcze chciałby, żeby odratować/reprintować wsparcie pt. "Stag of the Sacred Glade"? Come on!! To jedyny support z traitem Creature!!! Zdolność jest wyjątkowa i bez ironii - świetna. Wystarczy przecież tylko dokleić mu młoteczek, tam powyżej nazwy...



Zapewne można by jeszcze mówić/pisać i wyszukać sporo takiego materiału, wpis miał być krótki jednak, więc czekamy na kolejny kawałek info o Hidden Kingdom, a tymczasem, co Wy myślicie o tym wszystkim? Która kartę(y) chcielibyście "wskrzesić" dla gry, którą mechanikę pociągnąć w dobrym kierunku? Wreszcie, które z 4 Neutralnych ras wybierzecie w pierwszej kolejności, a które wyglądają na posiadające największy potencjał rozwoju?


wtorek, 11 czerwca 2013

Regionals w Dreźnie, czyli jak Krasnoludy strzelają z Końcem Czasu.


Krótka (?) relacja, z Regionalnego Turnieju - Drezno, 09/08/2013

foto by Michael Wagner

Co ma Forced, nie utonie oraz chill out w Dreźnie

Trzeba przyznać, że chłopaki z Drezna, dość szybko odpowiedzieli na naszą propozycję (podczas Assaulta), aby zorganizowali turniej u siebie. Dystans z Wrocławia to mniej więcej tyle samo, co do Torunia, czy Krakowa.  Liczyłem, że wpadniemy tam większą ekipą, ale z dnia, na dzień, każdemu coś wypadało. Ostatecznie, ja i Arczi podjęliśmy wyzwanie, mimo mediów zalewających nas informacjami, że Drezno już pod wodą. Z tego miejsca pozdrawiam serdecznie, bardzo miłych rodziców Arcziego, którzy to, w ramach wycieczki do Drezna, zapewnili nam szybki transport w obie strony.

Oczywiście, jak zwykle, medialny krzyk, okazał się lekką przesadą, przynajmniej w tej części miasta, w której graliśmy : ) Faktycznie, okolice starówki/rzeki, ładnie podtopione, jednak, reszta miasta jak gdyby nigdy nic, w Sobotni poranek tętniła życiem. Uliczki bardzo podobne do tych Wrocławskich, bruk, kamienice, tylko o wiele więcej rowerów, kawiarenek i generalnie relaksujących się tam ludzi - bardzo przyjemna atmosfera.

Duży plus za lokal, coś w rodzaju Baru do grania w gry. Zarąbista miejscówka, sporo miejsca, dogodny ogródek, dobre piwko, a do tego dziesiątki gier do wypożyczenia i zagrania (w tym pewna ich ilość poprzyczepiana do sufitu w ramach aranżacji). Gdy dotarliśmy już na miejsce, okazało się, że jedna, czy dwie ekipy z innych miast nie dały rady przyjechać (w innych miejscach powódź zbierała mocne żniwa) i frekwencja jest dość..hmm..słaba. 11 osób nie robi szału. Od początku jednak, świetna atmosfera (a i poziom zawodów jak się potem okazało) rekompensowały braki liczebne. Miłym zaskoczeniem był fakt, że chłopaki zorganizowali Regional Kita od FFG, tego z matami i kuflami. Nice. Szykuje się więc kolejny oficjalny Regionals za granicą!

Powrót Rangera z ciemnej strony FAQ. 

Tutaj, na jakiś czas zawieszam tok akcji, czas, bowiem wspomnieć o wyborze talii. Jak wiemy, często jest to jeden z najważniejszych punktów programu. Sytuacja była taka, że już jakiś czas temu stwierdziliśmy z Jaszczurem, że weszliśmy w kryzys wieku średniego Inwazji, tutaj ambitnie składamy pół-casualowe talie, a młodzież jedzie nas i klepie w najlepsze. Trzeba wiec coś zaradzić, zmienić brykę, na konkret maszynę. Mimo szczerych chęci, w ostatni Wtorek, ponownie dostaliśmy baty, choć szaleństwa w taliach było już niewiele. Co jest? Mówię, i po decyzji, że uderzamy na Drezno, dzwonię we Czwartek wieczorem do Jaszczura, że jadę i biorę Kraśki na End Times/strzelające Rangerem i czy nie po testowalibyśmy w Piątek. Sesja się nie odbędzie, ale Jaszczur obiecał, że rano w robocie po testuje starty :D Potem jeszcze krótka konsultacja telefoniczna i wieczorem siedziałem u Farby by zagrać 5 partyjek (zanim Polacy zaczęli się męczyć z tą "drugą" drużyną). 2-1 z Chaosem, 2-0 z Krasnoludem, mówię, jest nie najgorzej. W Dreźnie już, na małej kartce - deckliście, zanotowałem taki wpis:

3 Reckless Engineer
3 Dwarf Ranger
3 Veteran Slayer
3 Slayers of Karak Kadrin
3 Dwarf Cannon Crew
3 Spirit Slayer
3 Tunnel Fighter
2 Mountain Legion
2 Grudgebearer
1 Zhufbar Engineer

3 Ancestral Tomb
3 Mountain Barracks
3 Wealth of the Hold
3 Karak Hirn Mine
2 Grudge Thrower

3 End Times
3 Burying the Grudge
3 Stand Your Ground
1 My Life for the Hold

Co tu dużo mówić, talia old school Ranger, potomek (nie)sławnego RTF. Zabija szybko, a co ważniejsze, bardzo skutecznie. ET zamiast Reclaima, gorszy, bo trzeba kombinować poświęcenia i wyciąga mniej jednostek, lepszy, bo nie trzeba na niego pieniędzy i można nim zrobić ekonomię. 50 kart, bo tylko tyle miałem brązowych koszulek w nowej paczce i dobrze, bo trybiki muszą chodzić perfekcyjnie. Ranger na ogół, jak strzela, to ma w dupie wszystko, Dyscypliny, My Life, Loeca, Korsarza, Psa; cokolwiek przeciwnik wyciągnie z mojego End Times, w większości przypadków mnie to nie obchodzi. Chwalmy efekt Forced triggerowany opłaceniem kosztu! Do tego drugi super star - Reckless Engineer, szalejący tu i tam, robiący wszystkiego po trochu, a najbardziej, kupę "złomu" do obniżania kosztu ET. No i ostatni z BIG 3 - Veteran Slayer, Dwarf samarytanin i kamikadze w jednym.

Praktycznie zero kontroli, bierzemy jak najwięcej kart, bardzo ważne jest umiejętne zagrywanie zdolności i kart pomiędzy poszczególnymi fazami (Beginning-Kingdom-Quest). Trików i sztuczek jest w tej talii miliony. Do tego, daje radę wyciągnąć się z niemal każdej sytuacji, w jakiej postawi nas przeciwnik, (co z resztą jest cechą KAŻDEJ talii na End Times). Raczej na bank najgorszy teoretycznie matchup to DE, ale jeszcze z nimi nie grałem : ) Z kolei jak chłopakom po turnieju powiedziałem, że mam tylko 1 My Life to myślałem, że padną, bo rzucałem go często po 2 razy jednej grze. No, to tak w skrócie, a teraz wracamy do Drezna.

foto by Michael Wagner

"Trying to make something happen..."

2-0 vs Empire Warrior/Piraci

Pierwszy meczyk, kolega z Empire, myślę, zobaczymy jak się gra z niebieskimi. Odrobinę przystopował mnie Osterknachtem, za to nie bardzo przejmowałem się Rodrickiem dorabiającym mi developki : ) w pewnym momencie, przycisnął i okazało się, że talia jest na Warriorach (min Dethjacks, Drummer) z Piratami. Ja tu sobie zbieram karty, a na BF przeciwnika siada Pirat ze Sztandarem Gryda i ma 8 młotków!! Ja biedny KG i BF puste! Kolega poszedł do przodu mocno, myśląc, że już wygrał, ale, ale. Veteran Slayer poświęcił się grzecznie z Questa, wstał z piachu (SYG za kasę ze Skarbca) i obstawił Pole Bitwy. Przy okazji, Quest przeciwnika spłonął również z akcji Piratów. Kolejna tura to już tylko dokończenie dzieła zniszczenia przez Rangerów. Było niebezpiecznie, ale generalnie Imperium (prócz Infiltracji) nie za bardzo ma odpowiedź na tą talię. Od początku za to, widać było, że turniej jest grany w bardzo dobrej atmosferze, na luzie, mimo że każdy starał się coś ugrać.

foto by Michael Wagner

1-1 vs HE Alith Anar z Sally Forth

No, tutaj, zakupiłem pierwsze piwko i chyba za bardzo się nim zająłem. Dość agresywna talia na Alith Anarze pilotowana przez Sarathasa, jednak w odczuciu słabsza od tej Arcziego (nie potrzebne Sally Forth w mojej opinii albo nie widziałem jego efektywnego wykorzystania). Oczywiście problemem okazał się Mag Loeca blokujący ET/Buryinga. Wcześniej jeszcze rzuciłem dwie 1 na kostkach. Obie gry były dość długie i wyrównane. W jednej z nich (przegranej) popełniłem, co najmniej dwa babole timingowe, które kosztowały mnie mecz. W trzeciej zbrakło czasu by dokończyć i wyszedł remis. Respekt dla kolegi, który dobrze prowadził talię, na prawdę fajne gry, na wysokim poziomie. To chyba podczas tej gry, wyrobiłem sobie przysłowie, za każdym razem, gdzie wystarczało przetrzymać turę by na początku zagrać ET, wypowiadałem małą mantrę "I will try to make something happen..." I do końca już nazywałem tak wejście End Times na stół (jak zauważył Gardine, było to dość uprzejma forma wyrażenia "A teraz cię zabiję" : )

 foto by Michael Wagner
2-0 vs Empire hard Verena

Ha! Poniekąd obaj przyjechaliśmy, by ten mecz się odbył. Oliver (Gardine), z którym to już nie jedną potyczkę Regionalsową stoczyliśmy, ustawił wysoko poprzeczkę, swoim Imperium, tym razem na ostrej Verenie, z Wolą, Kapłankami i Hidden Grove. Imperialne stary w obu grach, zostawiały mnie daleko w tyle, pod względem ekonomii, ale wiadomo, trzeba pozory biedy stwarzać czasem (nawet jeśli nie mamy innej opcji). W pierwszej grze już myślałem, że go mam, jednak, Gardine, zaprezentował ze dwie akcje, których kompletnie się nie spodziewałem, do tego, za pełne 5 kasy, bez wahania wystawiał Maga Loeca (a misji na ręce miał co nie miara). Gra się nagle odwróciła (ponownie), a potem jeszcze raz, kiedy w końcu wcisnąłem tego ET, a Imperium już na to odpowiedzi za bardzo nie ma.
W decydującej grze, znów myślałem, że jest już dobrze, ale 3 developki w Queście to żadna gwarancja. Na ręce pozostało mi nie wiele, ale najważniejszy ET był, może z 5 kart w discardzie. Oliver stwierdzając, że raczej już przegrał, wyszedł z Vereną na cały mój stół (normalnie jak bym grał ze, sneaky Jaszczurem!:). Na moje szczęście, zagrał Vereną w zły sposób, a ja w desperackim kroku, uratowałem się top deckiem Tomba z Engineera. Ten stos można było by rozegrać na jakieś 4 różne sposoby, z czego tylko jeden był by korzystny dla mnie. W następnej turze odpaliłem End Times, choć jeśli weszłaby Verena nie zmieniłoby to aż tak wiele (+/- 2 karty na mojej ręce). Generalnie wszystkie gry mogły pójść w obie strony, gdyby nie błędy tak moje (np raz dałem się psychologicznie nabrać na Dyscyplinę w Loeca, która przecież nie zatrzymuje Rangera) jak i Olivera (sto Verenowy). No, cóż, koniec końców, lekko zszokowany, wyszedłem zwycięsko i pozostaje mi czekać na kolejny rewanż Regionalny.

2-1 vs Ork total multiatak Rush

Talia Gnomeschool'a, stała się sławna po 3 rundach, wygrywając wszystko, najczęściej w swojej 2/3 turze (w tym z Arczim). Totalnie zafiksowany napór, bez ŻADNYCH supportów ekonomicznych (3 Tatuaże i 3 Choppy). Do tego multiataki, Warbossy, Arachnaroki, Nietoperze i reszta naporowego hardkoru. Dobieranie kart - jaki quest?! Get em Ladz!! Zasiadłem lekko przestraszony, świadom, swojego pojedynczego My Life'a i generalnie niewielkich opcji obronnych przeciw takiemu kalibrowi. Pierwsza gra była niemal idealna. Do 3 tury, na stole stały 3 Karak Kadriny i Stand w kieszeni. Zatrzymałem Blitzkrieg, a kiedy karty na ręce się zaczęły mu się kończyć przeszedłem do ET.
Druga gra była szybka i bezbolesna niemal. Przejechał mnie jak stado rydwanów, zostały tylko strzępy.
W decydującym starciu, nie dostałem Kadrinów, jednak, stojący od 2 tury Ranger, dał mi chwilę wytchnienia zabijając wczesną ofensywę, My Life tym razem doszedł i też dał jeszcze chwilkę. W każdej turze mogłem spodziewać się eksplozji, ale im więcej tych tur, tym mniej kart na ręce Gnomeschoola. Get Em Ladz, bodajże za 2, raczej deserackie, ja w miarę bezpieczny z Rangerem  i wisząc na dosłownych kawałkach stolicy wyplułem nagle Krasnoludzką pomstę. O ile pamiętam, to w tym meczu, Veteran Sellsword, od  tury (niszcząc mi Węgiel), stał do końca gry, a po dołożeniu drugiego, to dzięki nim (i Katapulcie) spaliłem całą strefę, a druga to już wiadomo, ze snajperki. Uff!! Póki, co, była to gra pod największym ciśnieniem, jeśli chodzi o poziom zagrożenia i byłem na prawdę zadowolony, że udało się wygrać.

Półfinał

foto by Michael Wagner

2-1 vs Dwarf mirror End Times Ranger

Już po pierwszej rundzie okazało się, że nie tylko ja wpadłem na pomysł morderczego Rangera. Crux (top 8 ostatniego Assaulta), złożył praktycznie taki sam deck. Śmieliśmy się, ze żaden z nas nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Kolega grał jednak tym spisem od jakiegoś czasu, i generalnie nie chciałem się z nim spotkać w półfinale. Więcej ogrania talią, przewaga własnego terenu i wiadomo zresztą jak to jest w mirrorach. Komu szybciej Ranger, kto obstawi go Barakami itd. O dziwo wygrałem kostkę! (w zasadniczej wygrałem tylko 1 raz). Na turnieju, korzystaliśmy z programu morphine (dzięki stary! i jak widzisz, program idzie w świat), aczkolwiek bez systemu Kostki (nieoficjalnego jak by nie było). Zacząłem, więc pierwszą grę, z dość sceptycznym nastawieniem. Pierwsza tura pokazała różnice w naszych taliach. (a myślę, że wynik finalny, po trochu je zweryfikował w drugą stronę : ). Ja wyszedłem z Tomba (1 młotek), on z New trade Routes + Kanonka + Support  ( w drugiej grze to samo + Tunnel na drugiego questa; ).  Tutaj zdałem sobie sprawę, że ekonomicznie jestem w plecy i to mocno - ergo - przyjdzie mi się bronić i grać z kontry i to nie ja będę rzucał End Times raczej. Grając po jego ET, to ja będę miał pierwszeństwo zagrania Akcji, a to może wiele zmienić. Grę nr 1 przegrałem. Zwyczajnie, zrobił mega eko i dociągnął wszystko szybciej. Po pokazaniu, co ma, złożyliśmy karty. Początek drugiej był jeszcze gorszy, do tego, w pewnym momencie zrobiłem babola, marnując turę, na atak Spiritem w Rangera, gry na stole stał mu Veteran do obstawy... O ile pamiętam w tej grze ET poszły na pewno z mojej strony, najpierw jednak z naprzeciwka i dzięki priorytetowi Akcji, ubiłem mu Rangera, nim zdążył cokolwiek zrobić. W swojej następnej pociągnąłem grę i jakimś cudem wygrałem (podobna sytuacja, po ET i obejrzeniu tego, co wyskoczyło, przeciwnik złożył karty. Nie bez znaczenia były tu też pewne błędy Cruxa, czyli zbyt mała agresja, przy takiej przewadze w zbieranej kasie. Na 3cią grę, zostało 6 minut, a więc liczenie obrażeń. Nie ociągając się wklepałem 1 atak za 1 w KG przeciwnika i dołożyłem chwilę potem 2 z Rangera. W swojej chyba 3 turze, Crux, widząc, że czas się kończy a gra idzie w złym kierunku (Tomb zrzucił mu 2 Rangerów w developki!); wycisnął 2 (!) Buryingi i walnął ET (ja sam miałem to zrobić w swojej, mając ET jako jedyną kartę na ręce). Tutaj kochana matma i prawdopodobieństwo nie zawiodły, wyciągnąłem o wiele lepiej niż przeciwnik zabezpieczając to My Lifem w odpowiedzi na jego ET. W swojej turze (ostatniej w tym meczu), spokojnie dostrzeliłem i tak oto wszedłem do finału.
Gry były strasznie mózgożerne, a do tego ponad przeciętność losowe (dzięki ET!) i w zasadzie byłem nieco zaskoczony, że udało się je wyciągnąć.

Finał

foto by Michael Wagner

2-1 vs Ork Wurrzag Snotling total Control

Gr4ffi, w bardzo wyrównanym pojedynku, pokonał Arcziego, w ostatniej rundzie, blokując mu drogę do topki. Wiedziałem, że będzie ciężko. Mega kontrola, z Wurrzagiem, do tego murowane 3 Snoty do 3ciej tury i Grimgor z Rytuału. Arczi jeszcze mówił mi, że ma "Z drogi Śledzie!", ale jak niektórzy wiedzą, ja czasem głuchawy jestem i zrozumiałem, że nie ma tego (sic!)Rzut kostką - przegrałem. Gran nr 1 trwała dobre 30 minut (w 50 min rundzie). Snoty żarły mnie strasznie, Rzygi skutecznie stopowały a mimo to, doszedłem do sytuacji, gdzie brakło mi 1 strzału z Rangera by wygrać. Ostatecznie Orki przeorały 3 strefy. Druga gra, zaczęła się większą agresją ze strony przeciwnika, tradycyjnie Mapy wyciągnęły dla mnie Snotlingi. Gra4ffi, zauważył w 1szej grze, że Wurrzag mu nie służy, bo ta dodatkowa strefa do spalenia, może mi łatwo zrobić grę, (choć oczywiście traci ekonomicznie na tym). Nie wystawiał, więc go w ogóle, idąc mocno do przodu. W początkowych fazach gry, samobójczy Spirit Slayer pomógł mi trochę i gra poszła w wyrównane. Nie wiem, kiedy, ale nagle zorientowaliśmy się, że czas się kończy (1.5 minuty do końca). Ja miałem stół mocno ustawiony (po bodajże 2 Rzygach), gotowy na wygraną w następnym ruchu. Gra4fi zaczął turę, potrzebował Rzyga albo czegoś mega agresywnego, nic innego go raczej nie ratowało. Mimo to nawet, miałem mały back up plan na ręku, wiec czekałem aż odda ruch. W tym miejscu wielki szacunek dla niego, że nie stallowal gry i oddał turę.
Przy stanie 1-1, czas się skończył, na zasadzie umowy pomiędzy nami, stwierdziliśmy, że nie chcemy grać na czas i liczyć obrażenia, co jest generalnie głupie i zagraliśmy decydująca grę, bez limitu. Niech zwycięży lepszy!  Tak jak poprzednie dwie, trzecia gra była epicka. Resety stołu, ataki, 3x Snoty w moim BF z 6 obrażeniami !!! Po drugiej stronie defensywny Grimgor (który rozwalił mi też Questa we wcześniejszej fazie gry) W decydującej turze, ja co najmniej jak lord Beric Dondarrion (czyli niby żyw, ale dostałem tyle, ze powinienem być 7 razy martwy), zagrywam ET, do tego My Life, żebym nie zginął od Snotlingów w tej turze. Jakiś szaleńczy atak, spalenie, strzały...i znów zostawiam go na 1 obrażeniu. Gra4ffi nie dociągnął jednak niczego sensownego na moj układ - czyli Vomita. Desperacko przerzucił złom na Scrapie...i nie ma! W swojej turze, mając już kasę na Katapultę, dopaliłem stolicę.

Tak, chwilkę jeszcze na ochłonięcie i rzeczywiście, stało się jasne, że Ranger dziś zebrał krwawe żniwa. Finał muszę zaliczyć do grona najbardziej epickich gier, jakie przyszło mi rozegrać. Podejmowanie decyzji w ich czasie było niesamowicie ciężkie. Wielki szacunek dla Gr4ffi'ego i dzięki za wspaniałą grę o tytuł. W całym tym zamieszaniu, niestety gonił nas czas, bo nasz transport do Wrocławia, nie mógł czekać całego wieczoru. Może, gdyby ten pociąg niedzielny nie chciał zedrzeć ze mnie 40Euro, zaliczylibyśmy grubą integrację : ) Next time i suppose.

foto by Michael Wagner

Z satysfakcją za to odebrałem statuetkę i matę (dobrze, że nie licytowałem jej na Allegro; )przecież to żadna satysfakcja sprzedać/kupić ; > A z żalem patrzyłem, jak chłopaki, za 2 i 3 miejsce, dostają Inwazyjne Kufle wypełnione po brzegi piwem!! Piękna sprawa. Na następnych Regionalsach idę po ostatnie miejsce, bo brakuje mi tej cholernej maty z Krasnoludami do kolekcji...


W każdym razie, chciałbym bardzo podziękować ekipie z Drezna, za zorganizowanie turnieju. Na prawdę świetnie się bawiłem, poziom był pro, mnóstwo ciekawych talii i rewelacyjna atmosfera. Miłym zaskoczeniem było, że każdy grał szybko, wiedział co 5 we własnej talii, a jeśli gry trwały długo, to tylko ze względu na poziom wyrównania i zażartość. Oby więcej takich wydarzeń, a na mnie na pewno możecie liczyć, że wpadnę (no i to piwo po turnieju mamy do odrobienia). Jeszcze raz dzięki za podwózkę, dla rodziców Arcziego i pozdrowienia dla Mori ! (a może Suri? ; )

Dzięki też, dla Arcziego, który pomógł "zorganizować" wyprawę, za towarzystwo i pro podejście i za to, że wie, gdzie leży prawdziwy duch Inwazji. A co się działo w drodze powrotnej, gdzie nowatorskie i niecodzienne pomysły na talie wypłynęły z nas jak świeże soki : ) Nie będę ujawniał wiele, ale strzeżcie się Sigmar's Brillance i Runsmitha!!!

 p.s. dzięki Mer za pyszne kanapki na drogę ; )

p.s.2 Tryptyk Środkowoeuropejski zakończony : D


pozdr i do zobaczenia w Bydgoszczy!