środa, 30 maja 2012

Inwazja na skalę światową - Assault on Wrocław Retrospekcja





Wspomnienia z Assault on Wrocław, 
turnieju regionalnego (14-15/04/2012)


Lepiej późno, niż wcale...

Nadszedł czas ( a raczej przyczołgał się, przypełzł mtfucker). Ciężko będzie nazwać ten tekst relacją, dlatego też podstępnie tytułuję go – Wspomnieniami z Assault on Wrocław. Wobec mojej słabej kondycji psychicznej ostatnimi czasy, będzie musiało wystarczyć.

A więc, od początku, bo wiele jest do powiedzenia trzeba przyznać, tak jak przystało na „Największy Turniej WHI na świecie ever”. Seriously. 79 osób, a kilku „wielkich nieobecnych” dało by się przytoczyć i tylko, żeby im na złość zrobić – nie przytaczam. Zawiodła też „zagranica”, ale może w końcu skuszą sie jesienią, o ile uda się u nas zorganizować Mistrzostwa Europy z prawdziwego zdarzenia (może na mniejszym zamku, ale za to z niebotycznie wyższym poziomem tak gry jak i organizacji). Co natomiast nie zawiodło? No, raczej wszystko, albo mówiąc po Polsku „nic nie zawiodło”. Ok, ale miało być od początku...


Odwieczny Dylemat...

Tym razem jestem zmuszony pominąć wstawkę o podróży, (choć jazda autobusem 107 czasem jest emocjonująca, szczególnie, kiedy jedzie się bez biletu – uwaga młodzi czytelnicy – nie róbcie tego na własną rękę!). Pomijamy też wstawkę o ekscesach „dzień, przed”, bo taki już urok turniejów na własnym podwórku, że albo robota/szkoła itp itd Słowem nie ma to jak na wyjeździe. Inna sprawa, że tradycyjnie już, na tydzień przed turniejem udziela się „talio-sraczka”, czyli czym zagrać by nie przegrać/się dobrze bawić. Nie oszukujmy się, tak wielki turniej, taki prestiż, cala Polska (czyta dzieciom, chciałby ktoś powiedzieć, ale właściwa odpowiedź brzmi „Cała Polska w Cieniu WHI Śląska tego dnia...”). Do tego nagrody z kosmosu, trzeba starać się, bo tego typu turnieje kreują swego rodzaju pogląd na grę/środowiska graczy, całe meta. Chaos wydawał się dla mnie właściwym wyborem, jeśli by być pragmatykiem. Bije Imperium, z brodaczami nie jest źle, z Orkami lepiej, z DE gorzej, choć jak Bomba na czas przyjdzie to można walczyć. Problem stanowiły HE, które dość ciężko Chaosem ograć, jeśli kontrola na początku nie wypali (oczywiście mówię tu o meta przed Assaulto’owe). Drugi problem to koszmarny mirror mecz, który jest tak niestabilny jak rzut kością. Dwarfy wydawały się też niezłym wyborem, bo radziły sobie dosłownie ze wszystkim, prócz cholernych DE. Zresztą, pokazały to późniejsze wydarzenia turniejowe. Sam dysponowałem solidną talią na Thorgrimie, bijąca wszystko, dokoła, ale na De po prostu się zacinała i dostawała baty. No cóż, jak nie mogłem się zdecydować, to trzeba było pojechać finezją, przynajmniej pamięć pozostanie. Spis poniżej, można z ciekawości porównać i zobaczyć, że w porównaniu z Toruniem (gdzie również grałem HE-Verana buildem), zaszły poważne zmiany.

3x Peasant Militia
2x Envoy from Averlorn
2x Skinks of Sotek
3x Valorous Mage
3x Dreamer of Dragons
2 Sea Lord Aislinn
1x True Mage
2x Friedrich Hemmler
1x Moon Dragon

1x Tyrion

3x Convocation of Eagles
2x Iron Discipline
3x Long Winter
2x Drain Magic
3x Demolition!
1x High Elf Disdain
2x Flames of Phoenix
3x Judgement of Verena

3x Return to Glory

3x Warpstone Excavation
3x Village
2x DWA/HE Allinace
2x EMP/HE Alliance
3x Temple of Vaul


Nie będę sie jednak rozpisywał o samej talii, bo kilka linijek niżej mam pół-gotowy artykuł o taliach top8 z Assaulta, więc tam więcej będzie spraw technicznych. Pozwolę sobie zacytować Boreasa, który podsumował talię na deckbox: 
"Ten deck wygląda jakbyś wrzucił do niego losowe karty w losowej ilości".
Co prawda, nie było w tym losowości, ale fakt - założenie było takie, by talia była po prostu szalona, ale na prawdę solidną, posiadająca duża dawkę nieprzewidywalności, mogąca wygrać z każdym (pech chciał, że grałem praktycznie z samymi DE, co było najgorszą z możliwych opcji). Rezultat – jak niżej można się przekonać, wcale nie najgorszy. Ale po kolei. 

Sala "czerwona" cieszyła się powodzeniem?

Unleashing the Invasion.

Nieco przed czasem zjawiliśmy się, razem z Mer, na miejscu. Dobrze znany Wrocławskim graczom Salonik, był tej soboty do naszej dyspozycji w 100% (w 6% i 40% również, jak się można domyślać). Szybkie kwestie organizacyjne, rozstawianie stołów, numerki, układanie nagród na stole bilardowym (sic!)..tra ta ta ta. No lipy być nie może, wiadomo – Darker, jak by ktoś nie wiedział, main character of those things. Ludzie powoli napływali, a jak wiecie, bo większość z „was” tam była, zjawiła się z grubsza mówiąc; niemal cała scena Polskiego WHI. Po sprawnym powitaniu, przywitaniu, zwiastowaniu, losowaniu: sala główna i trzy poboczne zaludniły się graczami. O samym saloniku można powiedzieć tyle: zawsze przyjaźnie nastawieni do naszych fanaberii, klimatyczne miejsce, komfort w graniu (myślę, że nikt nie narzekał na ten punkt), dobra muza!, świetniejsze piwko. Z tej okazji dzięki Tomek, za gościnę, mimo fruwających po knajpie Czop/Rębaków i znienacka uwalniających się Osadów, Zaklęć, czy Pełzających Pomiotów.

"-No, pokaż co tam masz... 
- A, podniosę nogę i nie pokażę!"

Czas wojny nastał we Wrocławiu wraz z pierwszą turą. W tym momencie, nie byłem już w stanie wiele ogarnąć, sam będąc jednym z tych, co lubią dotykać kolorowe karteczki. Lecimy, więc z mojej, nieco innej, perspektywy po kolejnych rundach, a potem wrażenia końcowe.

Jak widać było też i świątecznie.

Obrona pierwszej Fali natarcia.

Smergle (CHA na Chorobach i Beast of Rot) 2:0

Pobłogosławione przez Nurgla demony wyrwały się do przodu, brutalnie forsując bramy Twierdzy Wrocławskiej. Bomby Zarazy siały śmierć, różowe horrory mnożyły się niczym roje, budząc strach w sercach obrońców. Jednak był to dopiero początek. Opustoszone plagą garnizony, rujnowane przez wypady dzikich grabieżców, nie były w stanie powstrzymać nadchodzących, przerażających Bestii Zgnilizny. Im więcej śmierci, spaczenia i cierpień na polu bitwy, tym silniejsze stawały się Bestie. Dwukrotnie wydawało się, że będzie to koniec, że pierwsze starcie zakończy się porażką... Jednak siły Wysokich Elfów, wspierane bogobojnym motłochem Imperium nie miały zamiaru oddać pierwszej bramy. Inspirowane wysiłkami oddziałów Fortepa, walczącego tuż obok, sprowadziły gniew bogini Vereny na szalejące Bestie. Walka była krwawa i zaciekła, jednak, gdy mag ognistej zamieci, sam Friedriech Hemmler poprowadził kontratak, paląc pokrętne ciała demonów, topiąc maszyny oblężnicze sił Chaosu, losy bitwy odmieniły się i Wrocław nadal stał, dumny i niezdobyty.


Druga Fala

belfagor (ORK & Wampiry Gaze of Nagash) 2:0

Nie trzeba było wiele czekać, by kolejna horda plugawych sił pojawiła się na przedpolach wojny. Orkowe plemiona, prowadzone przez nieumarłych parły naprzód niestrudzenie. Ginących zastępowali nowi, ożywieńcy wstawali, aby maszerować dalej. Prawdziwa bitwa, jednak nie tutaj miała się rozegrać. Podstępne Wampiry, prowadzone przez osławione Mennfreda, miały plan, by zinfiltrować siły obrońców i sparaliżować je mocami, zaczerpniętymi od samego Nagasha. I choć nie dysponowałem pomocą Łowców, udało się ukatrupić i spalić wszelki ssący krew pomiot, a zaraz po tym zdławić nadciągające wojska przeciwnika. Po bitwie przyszła ulga, wydawało się, że poszło jakoś łatwiej. Może zbyt łatwo, pod skórą rodziło się przeczucie, że teraz, będzie już tylko gorzej...


Trzecie Starcie – Wewnętrzny Wróg

Jerry (EMP twarda Verena) 2:0

To musiało nastąpić, wcześniej, czy później... Wysoko urodzeni Imperialni dowódcy, szlachcice, ceniący sobie w pierwszej kolejności prawo monety, do tego fanatyczni wyznawcy bogini Vereny, wszyscy oni zwrócili się przeciwko nam. I choć wróg szalał za murami twierdzy, to Wysoko urodzeni obrońcy z Ulthuany i ich sprzymierzone siły, zostały okrzyknięte heretykami. Nieczystość intencji, brak deklaracji, po której stronie sztandaru walczymy, nadużywanie sił Aqshy i wypaczanie wiary: te zarzuty sprawiły, że rozłam w siłach Imperium i HE wywołał eskalację przemocy. Wewnętrzny wróg stał się rzeczywistością, a wygrać mógł tylko ten, kto choć odrobinę, choć o mały krok, był w stanie wyprzedzić intencje przeciwnika. Morski Lord Aislinn, znał dobrze kręte kanały Wrocławia, i potrafił skutecznie udaremnić wszelkie umocnienia, rozwijające linię wroga. Przewagę liczebną zniwelowaliśmy Świętymi Płomieniami Feniksa, co doprowadziło do szału naszych oponentów, a stąd blisko było już do opowiedzenia się bogini po naszej stronie. Walka zacięta, wręcz legendarna, i tylko ostatkami sił, obrócona na nasza korzyść...


Czwarta Bitwa – W Cieniu Machinacji

S.O.S. (DE aggro control) 1:2

Kiedy wydawało się, że Wrocław należy w pełni do sił Porządku, stało się coś, czego długo nie zapomnę. Wrogowie przed miastem zaczęli wyrzynać się nawzajem, tknięci szałem, zburzyli wszelkie koalicje. Jakąż ulgę można było począć, że i u nich pojecie „bratobójczej” walki jest znane. Wieści z frontu wydawały się zadowalające, Fortep prowadził swoje siły w glorii i splendorze, Keil i Jaszczur gromili przeciwników, spłacając dawno wyrządzone krzywdy (i zaciągnięte długi, w pewnych przypadkach). Ponoć nawet wojownicze hufce Imperium wywoływały na polu bitwy zgrozę, maszerując w rytmie bębnów swoich nieustraszonych muzyków. Nieoczekiwany zwrot sytuacji nastąpił, kiedy to ni stąd, ni zowąd, Mroczni Bracia, służący pod samozwańcem Malekithem, wspierani przez Nieumarłych pojawili się wewnątrz Twierdzy!! O dziwo, chaos nie wybuchł od razu. Ich obecność, nie przyniosła brutalnej eskalacji. Zdrady, dezinformacja, skrytobójstwa i ciche ataki nieumarłych sług, osłabiły na tyle nasze garnizony, że nie mieliśmy środków, by sobie poradzić, z tym niespodziewanym atakiem! Nie poddałem się bez walki. Raz udało się zmiażdżyć gniazdo nikczemności, a udałoby się i drugi raz, gdybym nie zlekceważył siły przeciwnika i nie pośpieszył się z przywołaniem potęgi naszej bogini Vereny. Porażka miała brzemienne skutki, ale zasiała tez kłujące ziarno zastanowienia... O co w tym wszystkim chodzi??

Obrazek nr.1: Wiedziałem, że jesteśmy "alike".
Obrazek nr.2: Druga strona stołu, tylko tym idzie chyba nieco lepiej...

Konflikt nr.5 – Kolejna zimna i cicha wojna, rozpętana do gwałtowności Inferna.

Angian (DE aggro control) 1:1

Angiana znałem już dobrze, nie raz spotkaliśmy się na polach bitwy Starego Świata. Tym razem nie zamierzałem „niedoceniać” przeciwnika. Z zimną krwią, a jednocześnie pogłębiającą się konsternacją rozpocząłem zmagania. Kolejny raz musiałem walczyć z ukrytym wrogiem, odcinającym posiłki, dezorientującym i osłabiającym nas tam, gdzie było to najbardziej bolesne. Nawet gniew Vereny, nie był już tak skuteczny, wobec ostrożnie grającego przeciwnika. Postanowiłem, więc zrobić to, czego być może się obawiał. Zmontować otwarty i brutalny atak, frontalnie zalewając wroga siłą. Poskutkowało. Zwycięstwo było juz blisko, w zasięgu ręki i wówczas, coś zmąciło spokój naszych dowódców i potworny błąd wkradł się w nasze rozkazy. Starcie zakończyło się sytuacją patową, gdyż obie siły zostały odwołane w inne części miasta. Wiedzieliśmy jednak obaj, że to jeszcze nie koniec...


Starcie Szóste – Bitwa o wszystko i nic.

Czapa (DE aggro control) 2:1

Kolejne podejście z wrogiem, z którym wyraźnie sobie nie radziłem tego dnia, spowodowało, że zacząłem wątpić, po której stronie w ogóle jestem. Czyje jest miasto? Kto wygrywa? Choć siły z pustkowi, odnosiły tego dnia więcej klęsk niż sukcesów, widać było niewidzialną rękę Mrocznych Bogów, w tym, co działo się dokoła. I tym razem niedoceniałem przeciwnika, który odmiennie od swoich przeciwników, zaatakował frontalnie, skutecznie odcinając mnie od wszelkich opcji obrony. Losy ważyły się, zależnie od tego, kto posiadał akurat inicjatywę. Zaciekłe walki trwały do momentu, w którym żadna strona nie wygrywała, a nagle okazało się, że jeśli teraz ktoś nie odniesie zwycięstwa, obaj zostaniemy pogrzebani w zgliszczach i chaosie upadających dzielnic. Ostatnie sekundy starcia były jak błysk noża, jak rzut monetą, w którym obaj postawiliśmy wszystko na jedną kartę... Nie wiem, czy dziękować bogom, przeznaczeniu, czy zwykłemu przypadkowi. Wiem, że to mi udało się przetrwać i zająć nowe pozycje w Twierdzy, zarezerwowane dla nielicznych, którzy wkrótce mieli stoczyć bój, o panowanie nad Wrocławiem...


1/16 – The same old story (and a good friend)

Angian (DE ) 2:1

Tak jak przewidywałem, Angian pojawił się po raz drugi, na mojej drodze do chwały. Znaliśmy już swoje sztuczki, mieliśmy nieuregulowane sprawy do załatwienia. I muszę przyznać, że było to najlepsze starcie, jakie wówczas rozegrałem. Działo się wszystko. Elfie wiedźmy gnębiły umysły moich magów, krwawe ofiary wypruwały flaki z nieustępliwej chłopskiej milicji, Cienie, infiltrowały moje pozycje, zaś potężni Blood Dragoni popędzając zmutowane Szczury, sieli postrach i zniszczenie. Tego dnia Verena zbierała krwawe żniwo, świadomy jej potęgi wróg, ukrywał swoje siły, grając brutalnie, acz oszczędnie. Sytuacja wymykała się spod kontroli. Śniący, nie śnili juz o smokach, a o krwi swoich braci. Burze Zaklęć szalały, dopóki na pole bitwy nie zstąpił Księżycowy Smok, zmiatając z powierzchni resztę jednostek tak wrogich jak i przyjaznych. Jego ryk oznajmiał zwycięstwo, lecz jeszcze raz Khaine wsparł swoje sługi, jeszcze raz Angian wyciągnął nóż ofiarny ku mojemu gardłu...

...Zbroja Tyriona błyszczała w świetle pożogi. Rozpędzony, niczym smuga światła i siły rozbił szeregi nieumarłych, zainspirował wojska i poprowadził ostateczny atak, odbijając swym pancerzem refleksy ognia, wywołane przez kolejne fale gorącego piekła przywołanego przez najpotężniejszego z magów bitewnych – Hemmlera.

Otarłem pot z czoła i zasalutowałem mojemu przeciwnikowi, który teraz oddalał się pokonany, lecz założę się, że już wtedy obmyślający kolejną zemstę...


Sosu wygląda jak by się martwił, ale nie dajcie się oszukać!! 
Ja z kolei modlę się w pokraczny sposób o Verenę...

1/8 – SOS dla Króla Feniksa, lub tam gdzie kontrolują cię na cacy...

S.O.S. (DE) 0:2

Ponura prawda wyszła na jaw, gdy zostało nas juz tak niewielu. Patrząc na zrujnowany walkami Wrocław, wciąż jednak niezdobyty uzmysłowiłem sobie, że prawdziwa walka toczy się wewnątrz miasta. Jak to możliwe, kiedy żadna z bram nie została sforsowana. Czar prysł. Strony konfliktu rozmyły się, nie wiedziałem już, kto jest, kim i po czyjej stronie. Przeczytałem pergamin, jaki zdobyliśmy na wrogich zwiadowcach. Okazało się, że Fortep, zalewający swych wrogów niekończącymi się salwami magicznych pocisków i strzał, przybył tu na oblężenie i dostał się do miasta za pomocą potężnej magii. Majesty, Imperialista żądny władzy i ziem, również nie był po naszej stronie!!! Mało tego, Keil, prowadzący bezlitosne zastępy krasnoludów, podkopał się pod miasto i przybył tu starożytnymi tunelami górniczymi. Każdy chciał zdobyć twierdze, każdy chciał zaznać chwały. Mnie po raz kolejny i nie wiem już, który raz w tych dniach, przyszło się zmierzyć z Mrocznymi Elfami. Ich sieć szpiegów była doskonała. S.O.S, ich dowódca wiedział wszystko, i nic nie mogło go zaskoczyć w tym starciu. Ja sam zaś, osłabiony walkami z Mrocznymi, niby trucizną, słaniałem się już i pod skóra wiedziałem, że nie do nas będzie należało zwycięstwo. Walczyć trzeba zawsze i nie oddaliśmy tanio skóry, choć patrząc na to wszystko z dystansu – muszę przyznać, że była to klęska absolutna i totalna. Przeciwnik czytał w myślach i uniemożliwiał nam wyjście z czymkolwiek konkretnym. Cóż, długo nie trwało, nim złożyłem broń i podałem rękę zwycięskiemu generałowi.

Co ciekawe, wtedy przyszło poznać mi okrutną prawdę...

Choć Jaszczur wykłada prawie całą talię na stół, Szczury z przodu bywają baardzo przekonujące.

Półfinał - Milczący Obserwator

Jaszczur (DWA Thorgrim ADR) 1: 2 S.O.S. (DE Aggro Control)
Darker (ORK Squig Aggro) 1:2 Arczi (DE Control)

Tak samo jak ja, manipulowany od samego początku dowódca Krasnoludów – Jaszczur; uległ na placu boju armii S.O.S.’a, która nie dawała mu szans na rozwinięcie swojej maszyny zagłady, jak można by nazwać Thorgrima, gromiącego przeciwników pradawnymi urazami. Jaszczur już od początku wiedział, że stoi na gorszej pozycji, i wszyscy świadkowie tego starcia nie mogą odmówić mu zaciekłości i waleczności, jak przystało na syna Grungiego. Nie wiedział natomiast, tego, czego i ja nie wiedziałem – obaj, jak i wielu innych, byliśmy od samego początku zmanipulowani przez Konwent Czarownic działający na polecenie samego Malekitha. Od samego początku to Mroczne Elfy kontrolowały Twierdzę Wrocław, a my, niczym ich narzędzia, skutecznie wyeliminowaliśmy wrogie siły, by samemu na końcu paść, oszukani i uwiedzieni przez ciemność...

Boar Pen FTW!!!

Podobny los spotkał największego z Orkowych wodzów, Darkera, który w opiewanym już w pieśniach pojedynku, złamał siły Fortepa i jego niesamowitej armii. Sprytny fortel, w decydującym momencie pozwolił Hordzie na atak z czuły punkt, kompletnie niestrzeżony i tak ostatni (nie licząc mnie) dowódca Wysokich elfów został pokonany... Jeszcze bardziej legendarny pojedynek rozegrał sie później. Kiedy to jeden z głównych manipulatorów, pozostający dotychczas w cieniu, niejaki Arczi, zdecydował, że musi wyeliminować nieprzewidywalne i potężne Orki, by sięgnąć po ostateczną władzę. Darker zaśmiał mu się w twarz i uwolnił wszystkie swoje siły. Miasto, przedpola i okolice dudniły od zatrważających bitew z udziałem samego Grimgora, a nawet potężnego demona Khorne – Bloodthirstera. Podstępne siły Mrocznych nie ustępowały jednak, wykorzystując każdą lukę w obronie, każdą informację. W decydującym starciu, które zaparło dech nie jednemu ze świadków, Darker popisał się iście mistrzowskim zagraniem, zastawiając podwójną pułapkę, na główną siłę uderzeniową wroga – Mannfreda, z rodu Von Carstainów. Wydawało się, że wszystko już przesądzone, jednak Arczi, posługując się jeszcze sprytniejszym fortelem, sprawił, że wymyślne zagranie Darkera okazało się zbyt ostrożne, samemu posiadając asa w rękawie. Iluzja „pierwszego” Mannfreda rozpłynęła się pod wpływem skrytego ataku Orków, zaś ten prawdziwy, uderzył całą swoją siłą i zwycięstwo przeszło na stronę Arcziego...

Gdzieś na odległych polach Dolnego Śląska, starły się resztki sił Krasnoludów Jaszczura i Orków Darkera, w odwiecznej walce tych dwóch nienawidzących się ras, by mimo porażki w Twierdzy, zapewnić sobie, choć trochę miejsca na kartach historii. Krasnoludy wywarły pomstę, spychając Orkową Hordę z powrotem na Złe Ziemie..

Finał - pojedynek pokoleń i nie tylko.

Game of Mind Killers

Arczi 2:1 S.O.S.

Czymże okazał się finał Szturmu na Wrocław? Łatwo się domyślić. „Jeden by wszystkimi rządzić i w ciemności związać...”. Po wszystkich manipulacjach, aktach zdrady, kradzieżach dusz, dwaj dowódcy Mrocznych elfów stanęli do walki o Twierdzę. Trzeba przyznać, że ta walka nie była tak spektakularna jak poprzednie, tak widowiskowa i tak krwawa. Ta walka odbyła się w umysłach dowódców. Ale czy była mniej emocjonująca? Noże w ciemnościach, ryzyko, szpiedzy szpiegujący szpiegów, krwawe rytuały czarownic, gdzieś w podziemnych katakumbach, zmutowane szczury i okrutni korsarze, mrożące krew w żyła wiatry magii i Nienawiść sącząca się z ust każdego wojownika, czający się nieumarli; agresja przeciwstawiona, zimnej ocenie sytuacji i bezwzględnej kontroli... To drugie okazało się silniejsze, jak przystało na dumne credo odszczepieńców z Ulthuanu... Arczi w bratobójczej walce odniósł zwycięstwo i zapewnił sobie miejsce wśród legend tego świata...

Wrocław został zdobyty, albo raczej utrzymany, bo któż to może wiedzieć, do kogo należał na samym początku...



Powrót do rzeczywistości

Mam nadzieję, że nie zanudziłem was, tym sprawozdaniem, nieco sennym, jak by w malignie, ale też bliskim memu sercu, bo trzeba to przyznać: Assault był nie tylko największym turniejem jaki się odbył do tej pory, ale toczył się w okresie „najrówniejszego” meta, jak dotychczas, a uczestniczący w nim gracze zapewnili najwyższy poziom. Emocje sięgały zenitu, szczególnie we wspomnianych pojedynkach Darkera z Fortepem i Arczim, a nie chwaląc się, też moim i Angiana. Finał był rozrywką dla koneserów, spekulowanie nad szczegółowymi zagraniami, opcjami czasowymi Akcji itd. Ja sam lubię takie „mind games”, które w pewnym sensie są mocnym „mind fuck”. Szczególny szacun dla Arcziego i SOS’a, za grę na tak wysokim poziomie i ogólnie rzecz biorąc rozbicie całej konkurencji (a nie było łatwo). Osobiście jestem wielkim fanem gier „technicznych” i miałem bardzo dużą satysfakcję tak z gry jak i jej oglądania na tym turnieju.

Chyba nie ulega wątpliwości, że wszyscy byli zadowoleni?

Co bardzo pozytywne, po rozstrzygnięciu, kto wchodzi, a kto nie, do top16, prawie wszyscy ludzie zostali, integrując się przy piwku, rozmawiając o WHI (to w końcu był dzień WHI!!), oglądając mecze finałowe. Był czas na dyskusje, porównywanie meta, w okresie, kiedy Warhammer rozkwita w najlepsze. Brak przegiętych, czy całkowicie dominujących talii stworzył na prawdę zdrowe środowisko. Do tego wyśmienity Primator w kufelku i wzorowy turniej gotowy. Do tego żarcie pierwsza klasa, jak to woli, były w pobliżu Chinole i Placki Ziemniaczana, na miejscu zaś Tosty i Gulasz Mistrz, chyba najlepszy, jaki jadłem, składający się w pierwszej kolejności z mięsa, a potem z reszty (i jeszcze potem mięsa). Nie zawiodła organizacja, w dużej mierze, dzięki wolontariuszom w postaci Fantoma(koordynacja wyników i parowania – pozdr Fantom i dzięki wielkie), Dami oraz Tęczy, (które robiły tyle rzeczy na raz, że mało miejsca na podziękowania, pilnowały czasu, wyników, biegały po Sali, robiły zdjęcia, sprawdzały talie). Dzięki wam za to dziewczyny!!! Sędziowanie nie stanowiło problemu, pomimo „grających” sędziów. Z tego, co pamiętam, nie było mega stresowych sytuacji związanych z zasadami (inna sprawa, że poziom znajomości zasad niebagatelnie podniósł się, od zeszłego, Assaulta). Jeśli takowe były, piszcie, bo mogę oczywista, nie pamiętać...

Dekoracja, opadający kurz walki...i coś jeszcze.

Nagrody, jak widać niżej, również trzeba by wpisać do listy „Naj”. Ogrom i przytłaczająca ilość, spowodowały, że nikt nie wyszedł bez choćby najmniejszego upominku, a większość wyszła z całkiem solidnym. Ja sam dorwałem upragnionego Nightfalla, za co bardzo jestem wdzięczny Darkerowi (bo ponoć miał pójść do puli nagród poza top :D Zdjęcie powiedzą wiele, zapraszam więc do oglądania.

Spoils of War...

Po (a chyba nawet w trakcie finałów) odbyła się paraolimpiada, autorski projekt Darkera, co by tym z ostatnich miejsc wynagrodzić gorzki smak. Świetny pomysł, choć nie wiele mogę o samym turnieju powiedzieć, prócz tego, że zasadzał się na zasadach multiplayer, wzorowanych po części na VteS’ie.

Ekipa Paraolimpiady

Co zaś się tyczy wydarzeń „after”, można by rzec sporo. W tym miejscu wkradnie się też pierwsza rysa, na naszym malowanym obrazku pt. „Assault”. Zatem; trunki, trunki, trunki. Makabrysio. Return to Glory i ograny w pokera Fortep. Znowu trunki, gorzka, słodka, integracja, gadanina, sztony losu. W mniejszym skrócie: Makabrysio – pozdr wielkie, za ducha gry i towarzystwa, choć holownik nie wytrzymał w pewnym momencie i „przeholował”: D Dziczek okazał się rasowym przewodnikiem po starówce Wrocławskiej, i choć zamiast na Ostrów Tumski, w końcu wykierowaliśmy Fortepa do 13 Igieł na browar, było dobrze w Starym Mieście, tłocznym jak za dnia i suto zakrapianym. W samym saloniku, przed wyjściem w miasto, integracja przebiegała nieźle, choć trzeba przyznać, że w bardzo niezorganizowanym stopniu. Sporo luda musiało jechać, a z tymi, co zostali, nie do końca udało się zorganizować tak, by była to „prawdziwa” integracja. Tu ubolewam, że towarzystwo rozpadło się i nie zmontowaliśmy ekipy, takiej, jak choćby ta w Gdańsku. No cóż, u siebie jakoś tak mniej się udaje, wolę na wyjeździe chyba : D Jakkolwiek by nie spojrzeć – ta rzecz do poprawy za rok i zdecydowanie obiecujemy więcej działań skoordynowanych, jeśli wiecie co mam na myśli...



Dzień Drugi, czyli wespół w zespół, a i tak może być tylko jeden.

Dzień numer dwa, po części usprawiedliwiał jakby „delikatniejsze” podejście do kwestii integracji Sobotniej. Nie od dziś wiadomo, że Drużynówka jest świetnym formatem, w pewnym sensie lepszym od zmagań indywidualnych, z tym minusem, że ciężko ją zorganizować na lokalnych turniejach (brak ludzi i kart). Co innego na dużych wydarzeniach, gdzie powoli staje się równoprawnym eventem.

Widzicie tą pustą stolicę? Ten smutek w oczach? Ach gdzie jesteś Komandorze?
(odpowiedź gdzieś z zaświatów: "Na cle!! Na cle!!!")

Stawiłem się nieco wcześniej, bo jak zwykle problem z taliami, które trzeba składać na godzinkę przed turniejem. Do tego spóźniająca się ekipa i już pierwsze zwiastuny klątwy. Deszcz siąpi, nie ma gdzie się schować, bo jak z deszczu po pod rynnę chyba – Tomasz spóźniony, nie otwiera knajpy, więc trza czekać i zdaje się, że tylko Makabrysio nie traci humoru, (choć podejrzewam, że to za sprawą Absyntu o 11.00 rano). No coż, wyszło trochę mokro, bo postaliśmy przed wejściem, ale czego się nie robi dla naszej kochanej gry i możliwością uwalenia przeciwników za pomocą kolorowych kartoników (pozdr Adhan, no i szkoda, że nie mieliśmy okazji zagrać dzień wcześniej, choć doceniłem Twoje gratulacje po meczu z Angianem w 1/16... Odwołane potem, krytycznym wpisem o mojej talii mieszańców niestety..chlip, ale ty wiesz, że ja cię lubię). Obok kolejnego złego znaku, jakim było składanie kart na kolanach na tylnym siedzeniu samochodu Deer Dance’a (nie chodzi o samochód, lecz o sam fakt nie przygotowania), pojawiło się sporo pozytywów. Moim kolegą z drużyny, był w końcu również Arczi, wczorajszy mistrz. We trzech (ja, Deer i Arczi) stanowiliśmy kolejne, choć już nie tak utytułowane, wcielenie ekipy Crap Box z Torunia, niefortunnie nazwane przez nas populistyczną nazwą „Zasmuceni”. Nigdy więcej! Bo rzeczywiście; po serii głupich remisów, przegranych przez 1-2 żetony obrażeń meczów i dupowatej talii Orkowej, byliśmy na koniec turnieju zasmuceni. Ekipa Crom Flakes (w składzie Darker, Jaszczur i Crom) zajęła pierwsze miejsce, choć tylko na styk wyprzedzając No Lifes for the Hold (kajo33, Majesty, radaner), Drunkmaster Team (Juri, Nastiuk, Łapa i Czarny) i Proxy Raxy (Hemlock, Zombie, Mamut). 

Szatan is everywhere! A najwięcej w 4 osobowej (!) Drunkmaster's Team, 
którzy okazali się najczarniejszym, z czarnych koni turnieju.

Co na prawdę godne uwagi, było aż 13 drużyn!! Łącznie dawało to 40 osób! Miazga totalna i wielki sukces drużynówki. Inną sprawą jest fakt, że został on zmącony porannym wyczekiwaniem i lekkim kwasem/konfliktem, jaki miał miejsce podczas rozdawania nagród za tenże format. Myślę, że pomijając kwestię rozdysponowania, można to następnym razem skorygować tak, by zawsze top3 było zadowolone, przyznając mniejsze nagrody, a w większej ilości. No cóż, zawsze jest coś do poprawy. Natomiast największą wtopą według mnie, był sam system rozgrywek, a raczej rozstrzygania meczy przy limicie czasowym. Liczenie obrażeń na stolicy, to na prawdę totalnie z dupy pomysł, raz, że faworyzujący pewne typy talii, dwa, że stwarzający ogromnie niezdrową atmosferę w ostatnich minutach gry. Nie wspominając o furtce ku graniu na czas... Do poprawy jest też system punktacji, który według mnie również się nie sprawdził. Myślę, że na forum poruszony został już ten temat, a przed kolejnym tej rangi turniejem, zostanie to ładnie i zwięźle przeredagowane i ustalone.

Jak widać, bardzo wyczekiwany turniej drużynowy, udał się, choć nie bez widocznych zgrzytów, co dodaje tylko motywacji, by w przyszłości, doprowadzić to do takiego poziomu, na jakim rozgrywane są indywidualne zmagania. Po drużynówce był jeszcze Highlander, którego wyniki poniżej. Niestety, dość styrany zmaganiami poprzedniego dnia, opuściłem Salonik w celach wypoczynkowych (jak to dobrze móc prosto do łóżka własnego, a nie szwędać się po obcym mieście...hmm, w sumie to drugie tez dobre!).

Not bad...not bad really.
And the Oscar goes to...

Przydałoby się to wszystko podsumować w końcu, choć do ogarnięcia tak wiele, że nie bardzo wiem jak się zabrać. Szczególnie, że czas już odległy, a pamięć męczona Zgnilcem nie ta sama. Kierując się podręcznikiem Kodak Theater, zacznę dziękować:

Darker – człowiek maszyna, jak by trzeba, zorganizowałby turniej i na księżycu. Wielkie dzięki dla Ciebie, bez którego ani ta scena, ani ten turniej, ani w ogóle WHI w Polsce nie miały by się tak dobrze. Może nie wszyscy wiedzą, ale ogrom nagród, jakie były, jest zasługą nie małych starań w kwestii sponsoringu, jakie powziął Adrian. Dzięki raz jeszcze, też za cierpliwość i gratki świetnego wyniku na samym turnieju!

Żeby nie robić tasiemca, jednak nie będzie Oscarowych podziękowań. 
Pozdr dla wszelkich ekip, które się zjawiły, a także dla tych co ich nie było – wyrodnych synów WHI (tak o was mówię: Teo i awojdi w szczególności!) Podziękowanie też dla mojego Teamu: Arczi i Deer Dance – następnym razem zmieciemy ich! Mega gratki dla Arcziego, za wspaniałe zwycięstwo i dla S.O.S.’a za nie mniej wielki wynik – respect panowie. Dzięki też szczególne, dla ekipy z Trójmiasta, z którą już nie jedno przeżyliśmy i zapewne nie jedno „zagramy”. Pozdrowienia dla Mer, która mimo długiej przerwy w grze, była i walczyła (i wspierała mnie) ; ) Na koniec dzięki dla sponsorów, Tomka, za udostępnienie knajpy i zarazem dla wszystkich, którzy byli we Wrocławiu, w ten dzień, na tym turnieju.



Assault on Wrocław 2012 zakończony. Miasto obronione, Challange rzucony, zatem do zobaczenia za rok!!

Dobrze jest być częścią Tej Historii...

/galeria bohaterów top8 na koniec/











P.S. Czy nie macie wrażenia, że za dużo tam Darkera??? Ok, zmieniamy nazwę, na "Galeria Bohaterów i Darkera", a na koniec jeszcze to!


środa, 23 maja 2012

Rising Dawn - SKINK ( Pan Komandor i era nowych możliwości)


SKINK, czyli Spóźniony, krótki, i tak nie w porę, niezależny komentarz.




Co tu się wiele rozpisywać. Spoiler był "prawie" gotowy w dniu premiery. Jak wiemy z mądrych reklam; "prawie" robi wielką różnicę. Umarł bym jednak, spalony blu flejmem, gdybym pozwolił zgnić tym tekstom, a z kryzysami też tak jest - że przechodzą w końcu. Alleluja. 

I'm back

Na początek, trochę odgrzewanych dań, żebym się nie zatruł świeżością. Inna sprawa, że Chińczycy uknuli jakiś dziwny plan, w wyniku którego do dziś dnia, niektórzy nie mają tego świetnego dodatku...
Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to będzie czytał.



Dawnstar Sword* (Support) 4
Artefact / Weapon
Attach to a target Hero or legend you control. This card cannot be targeted by card effects.
Attached Hero or legend gains 5 Power while in combat and takes 2 damage if it survives combat.

Pierwszy z sześciu artefaktów, które ujrzymy w tym cyklu, robi dość brutalne wrażenie, jeśli założyć, że wejdzie za darmo z Heroic Task (patrz niżej). 5 młotków na herosa, to na prawdę sporo, a nie wspominając o szybkiej legendzie (3-4 tura) z tym. Czy Artefakty staną się popularne? Trudno powiedzieć. Jest spory potencjał. Nie są attachmentami, nie można ich targetować. Za 4 wychodzą z ręki. Pewnie spróbuję go jakoś wykorzystać, może w kontrolce, żeby służył, jako finisher na legendzie, albo inaczej – jako miazga na szybkim bohaterze (np. Thyrus w drugiej turze bijący za 8??).



Eltharion the Grim (Legend) 6HHHH
4 HP / 2-2-2 Power
Action: Put 1 resource token on target He card you control. (Limit once per turn)
Action: Remove 3 resource tokens from He cards you control to (choose 1): deal 5 indirect damage to target opponent, gain 3 resources, or cancel an Action that targets a He unit you control.

Mówiąc o legendach, mamy tutaj kogoś, kto na pewno zrobi karierę. Widać, że pomysł na legendy nie umiera, a ewoluuje, dając nam ich silniejsze wersje, wciąż jednak wymagające pewnych nakładów i starań, by nimi grać. To cieszy. Eltharion na papierze jest jedną z top3 legend na tą chwilę. Jego zdolności pozwalają na tyle kombinacji, że musiał bym się ze dwie godziny rozpisywać, a najlepiej napisać o nim osobny artykuł. Dobry koszt w relacji do siły i HP, zdolności utylizujące masę kart Wysokich, wspierające naczelną mechanikę tejże rasy. Czego więcej chcieć? Na bank zagości na turniejowych stołach i to na długo. (I nawet nie ma, co wspominać o jakichś combo-wombo, ja jestem wyznawcą hasła „back to the old school”)


Stone Vengeance (Support) 3DDD
Grudge
When your capital is dealt combat damage, you may put this card into play from your hand (in any zone)
Each D unit in this zone gains Toughness 1.

Kolejna tematyczna karta, tym razem jedna ze słynnych Uraz. Z młotkiem była by zbyt silna, bez niego staje się hmm...całkiem fajna, tylko, że póki nie będzie jakichś dodatkowych sztuczek z kartami typu „Uraza”, nie zmieści się w żadnej talii kraśków. Nie mniej, trzeba docenić klimat karty (tej jak i większości z tego dodatku), i odwzorowanie go w samej mechanice. Like it.


Calling the Council (Tactic) 1DD
Limited
Action: Search the top 5 cards of your deck for a D unit or legend, reveal it, and add it to your hand. Shuffle your deck.

Że zacytuję Hemlocka: “karta przyjemna, ale pewnie nie pogra”. Niby nie ma, do czego się przyczepić, możliwe, że w nowych buildach, gdzie priorytetem będzie wyrzucenie legendy, czy określonej jednostki; będzie na nią miejsce, póki, co, nie liczyłbym na większe powodzenie.


Orc Bully (Unit) 3OO
Elite / 2 Power / 2 HP
Forced: When this unit enters play, deal 1 damage to each Goblin unit you control.

Jak to dobrze, że z Goblinów, tylko Lobber jest wszędzi, a do tego sam sięzabija. Spider Riders, dzięki Morkowi nie mają Traita – Goblin, więc czemu by nim nie grać? Za 3, 2 motki, 2 w plecach. Z Wez’ Biga wychodzi za 2. Do tego może zasilić każdą strefę. Zobaczymy, czy znajdzie się na niego miejsce, bo póki, co supremacja Squigów zdaje się nie mieć końca, a nowe czy to kontrolki, czy super napory bazujące na Unending Horde, i tak go nie zechcą, ze względu na używanie goblinów za 1 czy 2 kasy.  Mimo to kolejna, dobra karta, a do tego klimatyczna.



The Unending Horde (Support) 1OO
Condition
If your O unit would leave play, you may attach it to this card instead (it is not considered to be in play)
Action: Spend X resources to put all O units attached to this card intro play in your battlefield. X is the total printed cost of attached cards. (Limit once per turn)

Tak. Widać wyraźnie. Wiem, że nie do końca wszyscy tej karty chcemy. Wiem też, że duża cześć z nas chce koniecznie tym zagrać. Zastanawiam się tak i to chyba dobrze, że słabowite orkowe jednostki, których era skończyła się wraz z Hekatri mogą wrócić dzięki temu do gry i wskrzesić potęgę Waaagh! Martwi mnie fakt umieszczania unitów „poza grą”, bo dotychczas ta strefa była niezagospodarowana i dziwne rzeczy mogą wyniknąć, jak Polacy zaczną kombinować z tą i innymi kartami. Do tego, constant zastępujący efekt, w konfrontacji z innym takim samym (Volkmar), też może przysporzyć kłopotu. Nie mniej, ten niby mały supporcik, może z powodzeniem sycić w heavy kontrolce zielonych, rzygającej i srającej na wszystko, co się rusza i nie rusza, po czym wystawiającej schowane w Hordzie Spidery, czy utylizującej, co turowe niszczenie developek w postaci Stunty Smasha. Nie głupią opcją był by też Rock Lobber wysadzający małego Squiga w każdej turze... Druga droga, to wskrzeszenie mega naporu, który nie zginie tak łatwo od Hekatrona, zaoszczędzi milion kart, na ginących jednostkach i będzie upierdliwy aż do śmierci (przeciwnika lub swojej). Nie wypada nic innego, jak tylko przygotować się na Hordę. Niekończącą się...eee..Demolka w Hordę? Czemu by nie. Ork i tak zrobi dobry deal przeliczając koszty.


Emperor’s Chosen (Unit) 2EEE
Warrior / Knight
2 HP / 1 Power
Action: When this unit enters a zone it gains 1 Power and Counterstrike 3 until the end of the turn.

Bardzo podoba mi się ten, ochrzczony już, Lincoln. Koszt loyalek w dobie dzisiejszego imperium nie jest tak przerażający, a możliwości gościa z Kontrą 3 i 2 młotami są niesamowite. Rezerwy, Mastering the Spell, czy inne przesuwanie na instancie może zrobić totalną rzeźnię ofensywie przeciwnika.  Nieprzegięta, pomysłowa jednostka. Na pewno do wypróbowania. (Mierzi mnie jednak nieco połączenie Traita Knight i Warrior, panowie albo – albo. Wiem, że każdego Rycerza można zwać wojownikiem, ale to tak jak by dać mu: „Sześcian, Prostopadłościan”.  Whatever, się czepiam pewnie)


Rage of the Bear (Tactic) 1E
Spell
Action: Heal 1 damage on target Mage unit. It deals +2 damage in combat until the end of the turn.

O taka sobie, nie najgorsza taktyka. Zastanawia fakt, czy można to rzucić na Maga, kiedy nie jest ranny, jeśli nie – to raczej do śmieci. Jeśli tak, to jest to całkiem niezła propozycja. Za 1 kasy mamy +2 dopałki w bitwie, do tego leczenie na instancie, może czasem uratować jednostkę. Pytanie tylko, jak zmieścić taktykę w talii. Zdaje się, że tylko w jakichś naporowych wersjach na magach, dałoby się to wcisnąć (niska loyalka pozwala tym sycić Dreamera, dając mu dodatkowy damage plus młotek).


Lothern Sea Master (Unit) 3H
Warrior / Elite
3 HP / 1 Power
Battlefield. This unit enters play with 3 resource tokens on it.
Action: Deal X indirect damage to target opponent. X is the number of resource tokens on this unit. Then, remove 1 resource token from this unit. (Limit once per turn)

Solidna jednostka, wspierająca indirecty, do tego swobodnie można ją pakować na różne sposoby, aby strzelanie nie kończyło się tak szybko. Może nie będzie grany w każdej talii, ale nie zostanie wyrzucony do pudelka crapu. Grałem kiedyś agresywną talią na in-redirect i taki koleś mógłby się sprawdzić. Ma 3 w plecach, więc nie ginie od jednorazowych efektów, na dzień dobry bije za 1 plus 3 niebezpośrednie. W turze przeciwnika dokłada kolejne 2, więc razem to już sporo obrażeń jak na ten koszt. Dodatkowo z Eltharionem działa niesamowicie (a już nie mówiąc jak dorzucamy mu tokeny z Loreseekera czy Scouta). Reasumując, battlepack wciąż trzyma poziom.



Gathering the Winds (Support) 0HH
Condition
Forced: When you play a Spell card, put 1 resource token on this card.
Action: Remove resource tokens from this card equal to the printed cost of target Spell card in your discard pile to play it at no cost. Then sacrifice this card.

Re-we-la-cyj-na karta. Dwie takie w grze to już porno. A do tego robi loyalkę. Mimo całego zamieszania i ogólnej chęci do wypaczania kart, łatwo wykumać, że można w całkiem ładny łańcuszek taktyk wysycić z Wiatrów. Cleansing? Ok, token, Drain/Sight/Loec/Inflame? Token. Drewno z grobu? Nie ma sprawy. Flames za darmo? Pewnie. Czekający w uśpieniu Disdain? Proszę bardzo.Co jeszcze, pięknie nam utylizują Inflame zrzucający Spelle, by grać je free. Jak dla mnie, od tej pory, must have dla HE.


Helm of Fortune (Support) 0H
Attachment / Armour
Attach to a target He unit.
Attached unit gets +1 HP.
Attached unit cannot be targeted by opponent’s card effects while questing.

Nie grałem jeszcze tą kartą i pewnie nie zagram prędko (jakoś moda na He mnie odpycha lekko). Ma potencjał – to pewne, ale czy na pewno jest aż tyle warta, na ile ją wszyscy w pierwszym zachwycie wyceniają? Wydaje mi się, że w dotychczasowych buildach, nie do końca, największym problemem było utrzymanie tej „świętej” jednostki na Queście. No, ale to dla ekspertów HE zagadnienie ; ) Hełmofon jest na serio fajny, czekam aż wróci mi wena i reaktywuję swój pomysł na HE Attachment deck...



Mounted Marauders (Unit) 4CC
Warrior / Cavalry
2 HP / 2 Power
Forced: When this unit attacks and survives combat, defending player must sacrifice a quest or support card he controls in the attacked zone, if able.

Trzeba to jasno stwierdzić: Maruderzy miażdżą. Niesamowita jednostka kontrolna, potrafiąca czyścić stół całkowicie (z takim zapleczem, jakie posiada Chaos). Od razu jednak chciałbym powiedzieć wszystkim, co zaraz zaczną jęczeć, po kilku wtopach. Trzeba nauczyć się grać przeciwko silnym kartom, robić zawsze mały, tech, jeśli meta jest zdominowane. Przygotować sie na mirrory. Maruderzy są bardzo mocni, mają jednak swoje słabości i można je wykorzystać. Nie mniej, już w tej chwili są częścią talii, z którą należy się liczyć i niewątpliwie dzięki nim, gwiazda Chaosu na nowo rozbłysła krwawym blaskiem.


Boon of Tzeentch (Tactic) 2CCC
Spell
Action: Discard the top card of your deck. Gain resources equal to the printed cost of the discarded card.

Trafnie skomentowana przez Darkera. Piękna taktyka, którą raczej nie zagram. Za to super wpisuje się w klimat i za to trzeba ją docenić. Póki, co, raczej do klasera, choć kiedyś; kto wie....hmhm potencjał jest jak by nie patrzeć.


Maranith* (Unit) 3 DeDe
Commander / Raider
3 HP / 1 Power
Action: Remove 1 resource token from a Black Ark support card you control to discard the top card of an opponent’s deck. If the discarded cards is a unit, gain 2 resources.

Jako, że ten “spoiler” jest mocno odgrzewany, mogę powiedzieć, że zagrałem ze 2-3 gry, na DE z wkładką Black Ark i Maranith. Nie powiem, bardzo podoba mi się ten temat, powiew świeżości w skostniałych i ogranych do cna DE (chyba tylko Arczi zaproponował coś oryginalnego w postaci mega męczącej talii na Morathi plus moja talia na Soul Stealer, która miażdży w mirrorach najlepsze DE talie). Na tą chwilę, niestety jedna Arka to za mało, jak Commander wyszedł (swoją droga solidna jednostka 3-1-3), a miałem parę tokenów, to robił ładne akcje, darmowa kasa to zawsze coś dobrego. Poczekamy na kolejne „pływające fortece” i zobaczymy...


Tower of Oblivion* (Support) 2DeDe
Black Ark / 1 Power
Quest. Action: Discard the top card of your deck to have target unit lose 1 Power until the end of the turn. Then, put 1 resource token on this card. (Limit once per turn).

Jak wyżej.  Zdolność jest fajna, bo w naszej turze zaniża atak, a w turze przeciwnika odcina dociąg/kasę. I to praktycznie za darmo! Mam nadzieję, że ludzie w końcu odejdą od stereotypów i zauważą ten na prawdę dobry support. W miarę pojawiania się kolejnych tego typu, oraz nowych Dowódców, talia Raider DE może ujrzeć światło dzienne.


Blessed Enchantress* (Unit) 3
2 HP / 1 Power
Order only.
Forced: When another card effect puts at least 1 resource token on a quest in this zone, put 1 additional resource token on that quest.

Było tyle gadania. Ale szczerze – czy to aż takie przegięcie? Potencjalnie tak. W praktyce jednak, ciężko to w ogóle zmieścić w jakiejkolwiek combo talii. Może jak by Jaszczur wrócił z czasowej emeryturki, to coś by wykminil z tą laleczką. Jakkolwiek, jednostka za 3, z 2HP jest zazwyczaj wpisywana na listę wymierających gatunków, chyba, że robi rozwałkę od razu po wejściu. Wciąż niezła karta, i na pewno można po próbować nią po czarować.


Hidden Sorceress (Unit) 3
1 HP / 2 Power
Destruction only.
Forced: When an opponent puts at least 1 resource token on a quest in any corresponding zone, remove 1 resource token from that quest.

O ile art mamy tu na prawdę piękny i klimatyczny (nie to, co ten wypłosz dla Orderu), to zdolność, jak na nasze czasy kompletnie nietrafiona i słaba. Do tego 1 życia?? WTF?


New Trade Route (Quest) 0DD
Quest. The unit questing on this card adds power to your kingdom zone as well.

Dobry Quest! Jeśli ktoś wyjdzie poza schemat i odwali się od ADR, zapewne zagra Buildin for War, żeby odzyskiwać kartę. Choć ja pokusiłbym się o zagranie obu Questów. Jednostka dająca młotki w obu strefach to na prawdę moc. Pamiętam czasy Dragon Slayer’a, który siedząc w Queście, mógł bić w fazie walki. Wyjście Hekatrii zakończyło żywot tej niesamowitej jednostki za 4 (2 młotki, 2 Taoughness i 1 HP). Ostatnio jednak myślałem, czy by nie wskrzesić ideii Dragon Slayer „God mode”, sadzając go na Queście i dorzucając ze 2 attachemnty na HP/młotki...  A przecież można na to postawić też darmowego Tunnela...


Enslave the World (Quest) 2DeDeDe
Epic
Quest. Action: Put 1 resource token on this card at the beginning of your turn if a unit is questing here.
Quest. Action: Remove resource tokens from this card equal to the number of units in target opponent’s discard pile. If you do, put all units in that opponent’s discard pile into play in any of your zones (you may split them up), corrupted. Then, sacrifice this card.

Generalnie denerwuje mnie ta karta, a do tego jest tak napisana, że można nieco oszukać system. Gra jednak i tak nie do końca jest warta świeczki, a historia uczy nas, że Quest kosztujący 2, raczej nie ma przyszłości w tej grze (wyjątek – Infiltrate). Robienie Epic Questów jest ciekawym pomysłem, jednak bardziej skupiłbym się, aby ich „wykonanie” było bardziej epickie, niż dokładanie tokenów na początku tury, a koszt bardziej przyziemny.



Heroic Task* (Quest) 0
Epic / Limit one per deck. You cannot take mulligan.
Start the game with this card in play and 1 card attached to it facedown. 
Quest. Action: When you draw 1 or more cards, put 1 resource token on this card if a unit is questing here.
Quest. Action: Remove 3 resource tokens from this card and sacrifice it to take the card attached to it into hand. If that card is an Artefact support card, you may attach it to a Hero or legend instead.

Innowacyjna mechanika gry, ciekawy efekt, ostre restrykcja. Potencjał niesamowity. Czy zagra wkrótce? Wątpię, by ludzie odważyli się ryzykować. Wiadomo, nasza skostniała scena boi się nowych rozwiązań, zwłaszcza kiedy wszechobecne tarcie na szkło wymusza granie "the same old story". No, dobra, może nie jest tak źle. Ale trochę też w tym racji. Sam Heroic Taska jest interesującym pomysłem. Skraca nam talię do 48 kart, co potencjalnie polepsza startową rękę, czyniąc brak mulligana, czymś co zniesienia, jednak zawsze to brak alternatywy wobec pecha. Z drugiej strony, odwraca uwagę przeciwnika, który nie wiadomo co sobie myśli i stara się nam przeszkodzić w Heroicznym przedsięwzięciu. Czasem będzie miał rację bo efekt może być przepotężny; od darmowych Artefaktów zaczynając, na wyciąganiu ostatniego elementu combo - kończąc. Zbieranie tokena poprzez dociąg, nie jest trudne, patrząc na Questy z cyklu stolic, czy inne dobierające karty efekty (Thief, Tunele, One Orc Scrap, Second Sight). Osobiście jestem fanem tej karty, bo trzymanie czegoś w ukryciu, jest mega fajne i zaskakująco uatrakcyjnia zabawę. A to zdziwienie potem... Ostatnio udało się nawet rzucić Moravel's Legacy wyciągnięty z Taska, w 3 turze zabijając wroga : D Jak ktoś rozgryzie jak - wrzucać w komenty! Turniejowo, pewnie poczekamy na resztę Artefaktów by ocenić, czy karta warta jest zachodu.



To by było na tyle od złego Przema (bo leń i nic mu się nie chce)

pozdr




Zgnilec 2, albo Gdzie jest Przemo,(czyli znajdź mnie na obrazku w swetrze w paski)



Witam. Dla wszystkich, którzy zastanawiali się gdzie się podziałem, na załączonym moja aktualna podobizna. Oczywiście ta przyziemna warstwa mojej osoby, funkcjonuje jak każdy szary, nudny człowiek. Co innego - ta druga warstwa. Tak, tak, życie pustelnika jest całkiem fajne. "Mieć wszystko w dupie" - ta maksyma, prowadzi jednak do pewnych powikłań, jak niektórzy mogą się domyślać. Wiadomo też, że w pewnym sensie, piszę te bzdety by się usprawiedliwić/pocieszyć/oczyścić/wrócić na tor wiecznej wojny, jaką serwuje nam ta niesamowita karcianka (z całym jej osomness i wszystkimi bugami).

Tym bardziej, wierzę samemu sobie, że trzeciego Zgnilca już nie będzie i że Darker przebaczy mi i znów będziemy się kochać wzajemnie : D (nie, nie gram już HE i jestem nadal hetero!)

Na rozruszanie skostniałych palców, mała lista pt. Hate, czyli to co mnie wkurwia w Inwazji. Spoko było by, jak byście po przeczytaniu ustosunkowali się jakoś, czy też swoją listę sporządzili.
Thx z góry.


 - Koszt nie jest wyraźnie oddzielony od efektu w game-tekście kart!!!!!!!


 - Do tej pory nie zrobili zasad multiplayer, a draft okazał się szmirą!!!!! (dzięki Bogom, drużynówka jest zajebista w kosmos)


 - Dodatki wychodzą za szybko i nie mam czasu, by położyć łapska na wszystkich fajnych kartach i zagrać nimi!!!  To takie zło, egzystować w bezmiarze możliwości i nie skorzystać z niego choć w połowie....


 - Designerzy dają czasem kretyńskie rulingi (np. trigger Action aktywowany przez martwą kartę....)


 - Wnerwia mnie i zaskakuje jednocześnie, jak małą kreatywnością wykazują się gracze w skali całego kraju, biorąc pod uwagę, jak dużą scenę stanowimy. Większość woli grać oklepem, tym co sprawdzone/wymyślone przez innych. 


 - Jeszcze bardziej wnerwiają mnie ludzie narzekający/płaczący/marudzący itp itd na tzw. "przegięte karty", zamiast spiąć dupę i nauczyć się GRAĆ.


- Ok. Rzut kostką potrafi napsuć krwi. Jak dotąd jednak, nie wymyślono lepszego ustroju...ekhm...znaczy sposobu rozstrzygania pierwszeństwa.


- To, że FFG tak wycenia swoje Regionalne zestawy nagród, że cło nas zżera i w ogóle nie stara się by sforsować na GW możliwość wydania koszulek na karty - ludzie!!!!!!

- Gdzie do jasnego rumcajsa (staram się mniej bluzgać ostatnio) jest faza "End Phase"??????? No ileż można czekać dżizas kurwa ja pierdole...

No, możliwe, że o czymś zapomniałem, ale tak w ogóle Peace, Love and Rock'n Roll.

p.s. Jaki tam "Peace"? Niech Imperia płoną i cywilizacje upadają! Blog of Change powraca.