Do trupów podchodziłem 3 razy na naszych ligach. Debiut był raczej próbą zasmakowania nowych kart, próbowałem przetestować wszystko i wiadomo - wyszło niewiele. Kilka kart jednak, od razu pokazało swój potencjał. Grałem na Innowacji, miałem każdego grubasa, legendę, Neheka, a plany były raczej naporowe, choć i Nagash znalazł tam dla siebie miejsce. Na turnieju, Dostałem 1-2 od Farby (uber control) oraz 1-2 w mirrorze, tutaj Czarny, miał lepsze sztuczki, min bardziej wykorzystywał Legendę (no i mi notorycznie Makabry leciały w piach z Batów). Na koniec dostałem jeszcze z Bonqiem 0-2 od własnego Imperium (Recon in Force składa talię UND kompletnie:D, a na osłodę, udało się rozbić Johnny'ego z DE (ogólnie Druchi mają słabo z Undeadem, twardo grającym na supportach, kontrola ręki nie odnosi tutaj takiego skutku jak w innych przypadkach, chyba, że mamy pewną jednostkę w talii; ). Ogólny wynik 2-3 i 6 miejsce. Nie ma, czym się chwalić, wniosek jeden - zdecydować się na coś, żeby deck miał ręce i nogi.
Na następny turniej, zabrałem już nieco bardziej przemyślaną talię, choć nie obyło się od kilku udziwnień - wiadomo, trzeba się szanować. Z góry założyłem, że nie będę składał comba, tam po różnych turniejach chłopaki już nad tym pracują i nie wątpię, że będzie to jeden z lepszych archetypów. Żeby póki co się nie dublować, spróbowałem pójść w powiedzmy opcję średnio kontrolną, z Batsami + opcja większych unitów + kilka niespodzianek, bo korciło mnie, żeby to sprawdzić. Co do karty nie pamiętam ,ale deck wyglądał mniej więcej tak:
2 Vlad
3 Innowacje
3 Danse Macabre
2 Ghostly Aparition
1 Reap what Sown
1 Arcane Power
2 Raise Dead
3 Invocation of Nehek
1 Gaze of Nagash
3 Batsy
3 Akolita
2 Mannfred
3 Wight Lord
2 Daemon Prince
2 Bloodthirstery
1 Bannerman (sic!)
2 Zombie Dragon
2 Lord of the Dead
2 Blood Dragon
3 Wioska (alternativ art; )
3 Monastery
2 Drakkenhof
3 Burial Mound
1 Mortis Engine
1 Corpse Cart
1. PePe (ork) 2-0
- Karne palenie 3 stref dawało mi nieco więcej czasu, żeby się skutecznie odbić, choć w pierwszej grze byłem o włos od przegranej. Na plus, że byłem w stanie zdjąć Wurrzaga z jednej karty, w zasadzie bardzo często dzięki czemu nigdy nie siedział w stole za długo.
2. Sosu (de) 1-2
Pierwsza gra poszła gładko dla mnie; dwa Klasztory po bokach i w zasadzie sosu nie mógł nic na to poradzić. Szybki Wampir, potem kontrola jednostek w stole i wygrana. Druga gra to Hate w 1 turze, w momencie kiedy po muliganie nie miałem nic tańszego niż 3. Po stracie tempa, totalna kontrola ręki; baba, shade, informator. Coś tam jeszcze walczyłem, ale wyskoczyła Hydra i pomogła w dewastacji mojej stolicy. Slave Pen bolał strasznie, a jeszcze bardziej w grze decydującej. W trzeciej właśnie, też dostałem Hate, ale jakoś się ustawiłem na klasztorach w końcu i wyglądało, że nie będzie źle. Scauty jednak strasznie pognębiły znów, i w zasadzie mimo mojej kontroli unitów, Sosu szybko siedział na 10 kasy czy więcej i co turę wystawiał nowe badziewie. W pewnym momencie miałem nadzieję, że się w końcu przewinie, ale w przedostatniej turze dobrał w końcu większe unity i docisnął. Shatter robił mu grę strasznie, choć gdybym miał Burna, to nei wiem, czy nie było by w drugą stronę z wynikiem. Mimo przegranej, czuło się w trakcie gry, że to raczej Undead powinien mieć tu korzystny matchup, co zresztą przyznał nawet Sos, który przez wszystkie gry miał minę nie do końca tęgą, widząc jakie kłopoty sprawiają Umarlaki (no i oczywiście Klasztory : )
3. Czarny (und) 2-1
Tradycyjnie, pogrzebałem się nieco pierwszym zrzutem 5 z góry (w 3 z 4 gier tego wieczoru, zrzucałem sobie bardzo solidną "rękę", by potem dobrać, takie se średnie starty... Jak ja nienawidzę random zrzutu z top decka! Mimo to, wygrałem pierwszą grę, gdzie Wight lord, zabijał Wight Lorda, Dance tańczył w obie strony, a nawet Corb się pojawił. Rzucony w odpowiedniej chwili Nagash, wyłuskał mu Aparycję i mogłem dopalić strefę. Druga gra była epicka, w początkowej fazie, wet za wet, zabijaliśmy sobie na wzajem to co wychodziło na stół. Czarny w końcu zaczął cisnąć legendą na zasadzie padnij - powstań, co na dłuższą metę, okazało się dla mnie niebezpieczne. Widząc niewielką ilość kart w talii, stwierdziłem, że się po bronię i spróbuję odpalić alternatywnego Carsteina. Czarny zagrał już wszystkie Makabry i 2 Nagashe (moje poszły w piach wszystkie ze zrzutu talii Nehekiem i Nietoperzami). Liczyłem ,że nie będzie miał ostatniego na ręku. niestety, turę przed moim zaplanowanym zwycięstwem (Vlad w grobie, Nietoperz na stole, Reap what Sown na ręku), Czarny wystawia Manfreda i po ataku Nagashuje mi Żniwa : / Smuteczek, przemo się deckuje. Na trzecią grę zostało z 10 minucz, czy mniej nawet; obaj aggro mode, wiadomo, Wight Lordy, Nietoperze, ja jeszcze przysyciłem Akolitą z błogosławieństwem Bloodka z zaświatów i w kluczowym momencie zutylizowałem nekromantów Demon Princem, co dało mi ostateczną wygraną.
4. Jaszczur (he) 1-2
Wygraliśmy po jednej, gdzie raz ja zdominowałem stół, prawie że totalnie, a raz Jaszczur zmasakrował mnie w kilka tur ilością Indirect. Nadeszła trzecia, decydująca. Jego Alith, w starcu z moimi zdechlakami, nawet przy średnim dojściu nie miał zbyt pozytywnych rokowań. Musiał mieć bardzo szybką legendę, lub mega ofensywny układ z Sea Masterem. Drewno, jako jedyny removal ze strony HE, to też nie do końca korzystna sytuacja, wiadomo, że w late game, raczej nie wygra. Wszystko git wydawało by się. Był tylko jeden malutki szczegół. Po muliganie, dostałem rękę z 3x Danse Macabre, Innowacją, Mortis Engine i 2x Aparycją. Zgadnijcie co leżało w grobie... Jeden Demon Prince i reszta supportów/taktyk. Chuj mnie strzelił na miejscu. Wyjechałem desperacko z Mortis w Quest po Innowacji. 3 tury dociągu = ani jednej jednostki, nic nie spadło też na grób. A Jaszczur Szarża w Queście na zerówkę (Makabra za 1 miała polecieć, ale Price nie jest umarlakiem więc kupa), Tiranocka na stole, Sea Master z Purge, Elven Scout i w 4 tury dostałem wpierdol. Po prostu żal. Przemo "chujowe ręce" powrócił. Najbardziej irytował fakt, że siedziałem na 3 Makabrach i żadnej nie mogłem użyć.
Wnioski:
- next time, ukrócimy nieco finezję na alternative wins, albo przesiądziemy się na combo all in
- WIĘCEJ trupów do talii
- są też radykalne pomysły na mix z Chaosem lub Orkami, na pewno warte sprawdzenia (zwłaszcza w kontekście restrykcji). DE też ciekawa opcja, albo bardziej w stronę combo (może z Kultami nawet, żeby kontrolę odciążyć?)
- Mortis Engine nadal mi się podoba : ) choć tym razem nie udało się nakarmić Demon Prince'a cudzymi zerówkami.
- Akolita pozostaje MVP
- jak ja mogłem zapomnieć o Burnie?!
Bogaty w doświadczenia, wyruszyłem na kolejną Ligę, by zakończyć Trupi Tryptyk. W domu, już prawie zdecydowałem się na hybrydę Chaosową (Demoniczna Ambasada, Seedsy, Inkruzja, max Demon Princów i Bloodków) ALE ostatecznie poszedłem w uproszczoną wersję, za to w 100% "martwą".
2 Vlad
1 Veteran Sellswords (HA!)
3 Swarm of Bats
3 Skeletal Horde (tzw "kości armatnie")
3 Drowned Zombies (tzw "mięcho armatnie")
3 Dark Acolyte
3 Mannfred (znany także jako Baron Relaksu)
2 Lord of the Dead
2 Blood Dragon Knight (znany jako "Wampir")
3 Wight Lord
3 Zombie Dragon
1 Abyssal Terror
2 Ghostly Apparition
2 Arcane Power
2 Warpstone Experiments
3 Invocation of Nehek
3 Danse Macabre (karta przy której najwięcej bluzgam)
2 Gaze of Nagash
1 Burn it Down
1 Blood Feast
1 End Times (znane też jako "Że, co kurwa?!!")
1 Blooddrinker
3 Contested Village
3 Burial Mound
2 Drakenhof Castle
3 Remote Monastery
58 kart jeśli dobrze liczę, sporo, odliczyłem jednak 5 ze startowej abilitki i jakoś oszukałem sam siebie, że to już ok będzie : ) Dużo Taktyk, ale jednostek aż 27, czyli powiedzmy fifty-fifty przy głównej karcie niespodziance. A, no właśnie. Stwierdziłem, że osrać Innowację i lecimy z koksem na ET (Spielberg też postawił na ten skrót i dobrze wyszedł). Sprawdziły się też ciekawe karty typu Blooddrinker (skuteczny AP za 2 kasy, aż miło oraz Blood Feast, jako finiszer). Trzeba przyznać, że fun był największy, spośród tych wszystkich spotkań ligowych, na których przynosiłem Zdechlaki. Najbardziej też bolała dupa, że w kluczowych momentach przegrałem 2 gry, które miałem wygrane, no ale o tym niżej;
Sosu (DWA) 2-1
Na tym turnieju, miałem dodatkowo dwóch przedstawicieli, a w zasadzie, to firmowałem ich sprzęt - donosząc decki. W pierwszym przypadku, wynik nie był zadowalający, a Sosu szybko się wyleczył z grania brodatymi - po prostu nie ten styl. Żeby nie było - talie była jak najbardziej w standardzie, bez żadnych eksperymentów. W bezpośrednim pojedynku, to przeciwnik zaczynał, udało się jednak przełamać. Szybka generacja naporu i presja powodowała, że zawsze któraś ze stref Krasnoludzkich miała niedobór witamin (młotków). W dobrym momencie, na przełamanie gry, dociągnąłem od razu ET i wyjaśniłem sytuację. Z bardzo mocnym archetypem do przodu, dobra nasza.
Johhny M (Orki) 2-0
Tutaj dużo bluzgałem (na Rytuał serio, na resztę Orkowych kart - na żarty, na Śledzie - z zupełnym zażenowaniem obecnością tej karty u zielonych). Jakkolwiek, w obu grach dostawałem 1szo turowego Grimgora na ryj (i Klasztor w KG:( , nieustępliwość we wstawaniu z grobu charakterystyczna dla mojej frakcji w końcu przeważyła. Idziemy dalej.
Farba (Chaos) 1-2
Farba wziął sobie do serca moje słowa z tematu Ligi i przyszedł całkiem inną wersją jego ulubionej frakcji. Nie była to katorżnicza kontrola, a soczysty napór, z neutralami (no, dobra i z elementami kontroli oczywiście). Zaczynałem, poszliśmy na 1:1. Decydująca gra. U mnie na stole konkret siła, w tym Mannfred; Farba jedzie na oparach ostatnich kart w ręku. Po moja na 9hp strefa, jedna spalona, w BF jakieś 15 czy więcej ataku. Palę mu pierwszą, usuwam dwa Batsy z grobu (rozgrzebanego co do karty). Poprawiam jeszcze Nagashem po jego dociągu. z ręki leci Pies i jednostka jakaś. Zostaje mu Rift i 2x Veteran. Jego tura, koleś wyjmuje 3ciego (!!!) Batsa z grobu (idealnie zasłoniętego przez jakiś support) i na styk pali mi strefę.
Milczenie.
Tak, wiem, to moja wina, powinienem, dla pewności "uszczypnąć" każdą kartę w jego discardzie. Mimo wszystko żal.
Punktów brak, choć świadomość naukowa o sile talii, tak czy siak, dobrze służy Undeadom.
Bonq (Skaven) 1-2
Tutaj, spotkałem się z druga moją "sponsorowaną" talią. W zasadzie była to talia Virgo, z dorzuconym Greyseerem (no sorry, nie można się oszukiwać). Niestety Szczury zaczynały. Bon zagrał mądrze, mocno się obstawiając supportami po bokach, zanim przeszedł do ataku. Mi z kolei nie zawsze podchodziło ofensywnie (co było by wskazane). Z wynikiem 1:0 dla mnie (z wyraźnie zaznaczonym zwycięzcą), zaczęliśmy drugą. Było bardzo ciężko, Szczury miały już moc na stole, dociąg ze 4, kasy z 5, ale nikt nie miał jeszcze spalonej strefy. Wypchnąłem ET w akcie rozpaczy. Wyrzucając 8 lub więcej ataku (co nie powinno być kłopotem) mogłem to przełamać i wygrać na zasadzie wet za wet (ja strefa, on strefa, ja strefa). Uwaga.....JEB!!!!
Z ET wyskoczył mi 1 Wight Lord i reszta non-unit.
What so funny?
W trzeciej, po wyrównanych bojach, zreanimowałem Abbysala z ostatecznym atakiem, potrzebując 14, miałem 13 (na łapie Experyment, ale kasy brak, bo na styk było).
Wynik 1-2, ale wcale nie czułem jakiejś przytłaczającej przewagi, Aparycja robi Szczurom wielkie bubu, a przy ich mizernych opcjach obronnych, można być nawet szybszym.
Czarny (DE) 2-0
Na koniec zasiadłem z Czarnym i jego ciekawą talią na przejmowaniu jednostek. Niestety moja heavy support ekonomia nie miała z jego strony żadnej odpowiedzi. Nie wiem, czy w tym pojedynku, czy też wcześniej, udało mi się wjechać za ponad 40, przy pomocy min 3 Zombie Dragonów wyrzuconych z ET. Srogo.
Cmentarny Czar
Reasumując, bo post się zaczął dłużyć. Wynik 3-0-2, choć moralnie to prawie 5-0-0 : ) Będę się tez bronił - tylko 2 Kostki. Przy tak małej ilości czasu na gry, testowanie (poza meczami na lidze - NIC), jestem mega zadowolony. Przygoda z Undeadami, na pewno nie zakończona, choć na następną Ligę przerzucam się na kolejnego Neutrala. Rasa ma ogromny potencjał i póki co reprezentuje ją najwięcej buildów. Twór, który wyżej opisałem, przy drobnych poprawkach; jak najbardziej ma realne szanse turniejowe (w życiu nie chciał bym widzieć tej talii z Warpstonem - zbyt niebezpieczne). Sporo tez przyjemności z gry, a dla mnie dodatkowo frustracji związanej z losowym zrzucaniem sobie kart na grób (w moim przypadku dość często leci w piach idealna ręka startowa). Do umarlaków na pewno jeszcze wracam, a póki co, zbieram pomysły na złożenie WE&LIZ.
do następnego
3 Monastery
2 Drakkenhof
3 Burial Mound
1 Mortis Engine
1 Corpse Cart
1. PePe (ork) 2-0
- Karne palenie 3 stref dawało mi nieco więcej czasu, żeby się skutecznie odbić, choć w pierwszej grze byłem o włos od przegranej. Na plus, że byłem w stanie zdjąć Wurrzaga z jednej karty, w zasadzie bardzo często dzięki czemu nigdy nie siedział w stole za długo.
2. Sosu (de) 1-2
Pierwsza gra poszła gładko dla mnie; dwa Klasztory po bokach i w zasadzie sosu nie mógł nic na to poradzić. Szybki Wampir, potem kontrola jednostek w stole i wygrana. Druga gra to Hate w 1 turze, w momencie kiedy po muliganie nie miałem nic tańszego niż 3. Po stracie tempa, totalna kontrola ręki; baba, shade, informator. Coś tam jeszcze walczyłem, ale wyskoczyła Hydra i pomogła w dewastacji mojej stolicy. Slave Pen bolał strasznie, a jeszcze bardziej w grze decydującej. W trzeciej właśnie, też dostałem Hate, ale jakoś się ustawiłem na klasztorach w końcu i wyglądało, że nie będzie źle. Scauty jednak strasznie pognębiły znów, i w zasadzie mimo mojej kontroli unitów, Sosu szybko siedział na 10 kasy czy więcej i co turę wystawiał nowe badziewie. W pewnym momencie miałem nadzieję, że się w końcu przewinie, ale w przedostatniej turze dobrał w końcu większe unity i docisnął. Shatter robił mu grę strasznie, choć gdybym miał Burna, to nei wiem, czy nie było by w drugą stronę z wynikiem. Mimo przegranej, czuło się w trakcie gry, że to raczej Undead powinien mieć tu korzystny matchup, co zresztą przyznał nawet Sos, który przez wszystkie gry miał minę nie do końca tęgą, widząc jakie kłopoty sprawiają Umarlaki (no i oczywiście Klasztory : )
3. Czarny (und) 2-1
Tradycyjnie, pogrzebałem się nieco pierwszym zrzutem 5 z góry (w 3 z 4 gier tego wieczoru, zrzucałem sobie bardzo solidną "rękę", by potem dobrać, takie se średnie starty... Jak ja nienawidzę random zrzutu z top decka! Mimo to, wygrałem pierwszą grę, gdzie Wight lord, zabijał Wight Lorda, Dance tańczył w obie strony, a nawet Corb się pojawił. Rzucony w odpowiedniej chwili Nagash, wyłuskał mu Aparycję i mogłem dopalić strefę. Druga gra była epicka, w początkowej fazie, wet za wet, zabijaliśmy sobie na wzajem to co wychodziło na stół. Czarny w końcu zaczął cisnąć legendą na zasadzie padnij - powstań, co na dłuższą metę, okazało się dla mnie niebezpieczne. Widząc niewielką ilość kart w talii, stwierdziłem, że się po bronię i spróbuję odpalić alternatywnego Carsteina. Czarny zagrał już wszystkie Makabry i 2 Nagashe (moje poszły w piach wszystkie ze zrzutu talii Nehekiem i Nietoperzami). Liczyłem ,że nie będzie miał ostatniego na ręku. niestety, turę przed moim zaplanowanym zwycięstwem (Vlad w grobie, Nietoperz na stole, Reap what Sown na ręku), Czarny wystawia Manfreda i po ataku Nagashuje mi Żniwa : / Smuteczek, przemo się deckuje. Na trzecią grę zostało z 10 minucz, czy mniej nawet; obaj aggro mode, wiadomo, Wight Lordy, Nietoperze, ja jeszcze przysyciłem Akolitą z błogosławieństwem Bloodka z zaświatów i w kluczowym momencie zutylizowałem nekromantów Demon Princem, co dało mi ostateczną wygraną.
4. Jaszczur (he) 1-2
Wygraliśmy po jednej, gdzie raz ja zdominowałem stół, prawie że totalnie, a raz Jaszczur zmasakrował mnie w kilka tur ilością Indirect. Nadeszła trzecia, decydująca. Jego Alith, w starcu z moimi zdechlakami, nawet przy średnim dojściu nie miał zbyt pozytywnych rokowań. Musiał mieć bardzo szybką legendę, lub mega ofensywny układ z Sea Masterem. Drewno, jako jedyny removal ze strony HE, to też nie do końca korzystna sytuacja, wiadomo, że w late game, raczej nie wygra. Wszystko git wydawało by się. Był tylko jeden malutki szczegół. Po muliganie, dostałem rękę z 3x Danse Macabre, Innowacją, Mortis Engine i 2x Aparycją. Zgadnijcie co leżało w grobie... Jeden Demon Prince i reszta supportów/taktyk. Chuj mnie strzelił na miejscu. Wyjechałem desperacko z Mortis w Quest po Innowacji. 3 tury dociągu = ani jednej jednostki, nic nie spadło też na grób. A Jaszczur Szarża w Queście na zerówkę (Makabra za 1 miała polecieć, ale Price nie jest umarlakiem więc kupa), Tiranocka na stole, Sea Master z Purge, Elven Scout i w 4 tury dostałem wpierdol. Po prostu żal. Przemo "chujowe ręce" powrócił. Najbardziej irytował fakt, że siedziałem na 3 Makabrach i żadnej nie mogłem użyć.
Wnioski:
- next time, ukrócimy nieco finezję na alternative wins, albo przesiądziemy się na combo all in
- WIĘCEJ trupów do talii
- są też radykalne pomysły na mix z Chaosem lub Orkami, na pewno warte sprawdzenia (zwłaszcza w kontekście restrykcji). DE też ciekawa opcja, albo bardziej w stronę combo (może z Kultami nawet, żeby kontrolę odciążyć?)
- Mortis Engine nadal mi się podoba : ) choć tym razem nie udało się nakarmić Demon Prince'a cudzymi zerówkami.
- Akolita pozostaje MVP
- jak ja mogłem zapomnieć o Burnie?!
Bogaty w doświadczenia, wyruszyłem na kolejną Ligę, by zakończyć Trupi Tryptyk. W domu, już prawie zdecydowałem się na hybrydę Chaosową (Demoniczna Ambasada, Seedsy, Inkruzja, max Demon Princów i Bloodków) ALE ostatecznie poszedłem w uproszczoną wersję, za to w 100% "martwą".
2 Vlad
1 Veteran Sellswords (HA!)
3 Swarm of Bats
3 Skeletal Horde (tzw "kości armatnie")
3 Drowned Zombies (tzw "mięcho armatnie")
3 Dark Acolyte
3 Mannfred (znany także jako Baron Relaksu)
2 Lord of the Dead
2 Blood Dragon Knight (znany jako "Wampir")
3 Wight Lord
3 Zombie Dragon
1 Abyssal Terror
2 Ghostly Apparition
2 Arcane Power
2 Warpstone Experiments
3 Invocation of Nehek
3 Danse Macabre (karta przy której najwięcej bluzgam)
2 Gaze of Nagash
1 Burn it Down
1 Blood Feast
1 End Times (znane też jako "Że, co kurwa?!!")
1 Blooddrinker
3 Contested Village
3 Burial Mound
2 Drakenhof Castle
3 Remote Monastery
58 kart jeśli dobrze liczę, sporo, odliczyłem jednak 5 ze startowej abilitki i jakoś oszukałem sam siebie, że to już ok będzie : ) Dużo Taktyk, ale jednostek aż 27, czyli powiedzmy fifty-fifty przy głównej karcie niespodziance. A, no właśnie. Stwierdziłem, że osrać Innowację i lecimy z koksem na ET (Spielberg też postawił na ten skrót i dobrze wyszedł). Sprawdziły się też ciekawe karty typu Blooddrinker (skuteczny AP za 2 kasy, aż miło oraz Blood Feast, jako finiszer). Trzeba przyznać, że fun był największy, spośród tych wszystkich spotkań ligowych, na których przynosiłem Zdechlaki. Najbardziej też bolała dupa, że w kluczowych momentach przegrałem 2 gry, które miałem wygrane, no ale o tym niżej;
Sosu (DWA) 2-1
Na tym turnieju, miałem dodatkowo dwóch przedstawicieli, a w zasadzie, to firmowałem ich sprzęt - donosząc decki. W pierwszym przypadku, wynik nie był zadowalający, a Sosu szybko się wyleczył z grania brodatymi - po prostu nie ten styl. Żeby nie było - talie była jak najbardziej w standardzie, bez żadnych eksperymentów. W bezpośrednim pojedynku, to przeciwnik zaczynał, udało się jednak przełamać. Szybka generacja naporu i presja powodowała, że zawsze któraś ze stref Krasnoludzkich miała niedobór witamin (młotków). W dobrym momencie, na przełamanie gry, dociągnąłem od razu ET i wyjaśniłem sytuację. Z bardzo mocnym archetypem do przodu, dobra nasza.
Johhny M (Orki) 2-0
Tutaj dużo bluzgałem (na Rytuał serio, na resztę Orkowych kart - na żarty, na Śledzie - z zupełnym zażenowaniem obecnością tej karty u zielonych). Jakkolwiek, w obu grach dostawałem 1szo turowego Grimgora na ryj (i Klasztor w KG:( , nieustępliwość we wstawaniu z grobu charakterystyczna dla mojej frakcji w końcu przeważyła. Idziemy dalej.
Farba (Chaos) 1-2
Farba wziął sobie do serca moje słowa z tematu Ligi i przyszedł całkiem inną wersją jego ulubionej frakcji. Nie była to katorżnicza kontrola, a soczysty napór, z neutralami (no, dobra i z elementami kontroli oczywiście). Zaczynałem, poszliśmy na 1:1. Decydująca gra. U mnie na stole konkret siła, w tym Mannfred; Farba jedzie na oparach ostatnich kart w ręku. Po moja na 9hp strefa, jedna spalona, w BF jakieś 15 czy więcej ataku. Palę mu pierwszą, usuwam dwa Batsy z grobu (rozgrzebanego co do karty). Poprawiam jeszcze Nagashem po jego dociągu. z ręki leci Pies i jednostka jakaś. Zostaje mu Rift i 2x Veteran. Jego tura, koleś wyjmuje 3ciego (!!!) Batsa z grobu (idealnie zasłoniętego przez jakiś support) i na styk pali mi strefę.
Milczenie.
Tak, wiem, to moja wina, powinienem, dla pewności "uszczypnąć" każdą kartę w jego discardzie. Mimo wszystko żal.
Punktów brak, choć świadomość naukowa o sile talii, tak czy siak, dobrze służy Undeadom.
Bonq (Skaven) 1-2
Tutaj, spotkałem się z druga moją "sponsorowaną" talią. W zasadzie była to talia Virgo, z dorzuconym Greyseerem (no sorry, nie można się oszukiwać). Niestety Szczury zaczynały. Bon zagrał mądrze, mocno się obstawiając supportami po bokach, zanim przeszedł do ataku. Mi z kolei nie zawsze podchodziło ofensywnie (co było by wskazane). Z wynikiem 1:0 dla mnie (z wyraźnie zaznaczonym zwycięzcą), zaczęliśmy drugą. Było bardzo ciężko, Szczury miały już moc na stole, dociąg ze 4, kasy z 5, ale nikt nie miał jeszcze spalonej strefy. Wypchnąłem ET w akcie rozpaczy. Wyrzucając 8 lub więcej ataku (co nie powinno być kłopotem) mogłem to przełamać i wygrać na zasadzie wet za wet (ja strefa, on strefa, ja strefa). Uwaga.....JEB!!!!
Z ET wyskoczył mi 1 Wight Lord i reszta non-unit.
What so funny?
W trzeciej, po wyrównanych bojach, zreanimowałem Abbysala z ostatecznym atakiem, potrzebując 14, miałem 13 (na łapie Experyment, ale kasy brak, bo na styk było).
Wynik 1-2, ale wcale nie czułem jakiejś przytłaczającej przewagi, Aparycja robi Szczurom wielkie bubu, a przy ich mizernych opcjach obronnych, można być nawet szybszym.
Czarny (DE) 2-0
Na koniec zasiadłem z Czarnym i jego ciekawą talią na przejmowaniu jednostek. Niestety moja heavy support ekonomia nie miała z jego strony żadnej odpowiedzi. Nie wiem, czy w tym pojedynku, czy też wcześniej, udało mi się wjechać za ponad 40, przy pomocy min 3 Zombie Dragonów wyrzuconych z ET. Srogo.
Cmentarny Czar
Reasumując, bo post się zaczął dłużyć. Wynik 3-0-2, choć moralnie to prawie 5-0-0 : ) Będę się tez bronił - tylko 2 Kostki. Przy tak małej ilości czasu na gry, testowanie (poza meczami na lidze - NIC), jestem mega zadowolony. Przygoda z Undeadami, na pewno nie zakończona, choć na następną Ligę przerzucam się na kolejnego Neutrala. Rasa ma ogromny potencjał i póki co reprezentuje ją najwięcej buildów. Twór, który wyżej opisałem, przy drobnych poprawkach; jak najbardziej ma realne szanse turniejowe (w życiu nie chciał bym widzieć tej talii z Warpstonem - zbyt niebezpieczne). Sporo tez przyjemności z gry, a dla mnie dodatkowo frustracji związanej z losowym zrzucaniem sobie kart na grób (w moim przypadku dość często leci w piach idealna ręka startowa). Do umarlaków na pewno jeszcze wracam, a póki co, zbieram pomysły na złożenie WE&LIZ.
do następnego